190 likes | 344 Views
Sindbad żeglarz wzywa Nas…. Dramat pisany psim pazurem. Na imię mam Sindbad , jak pierwszy baśniowy żeglarz… Choć tak naprawdę imię pochodzi z utworu „ Szanteczka dla dziecka”, gdyż moja „ludzka” rodzina to żeglarze i wielbiciele szant…
E N D
Sindbad żeglarz wzywa Nas… Dramat pisany psim pazurem
Na imię mam Sindbad, jak pierwszy baśniowy żeglarz… • Choć tak naprawdę imię pochodzi z utworu „Szanteczka dla dziecka”, gdyż moja „ludzka” rodzina to żeglarze i wielbiciele szant… • Do mojego domu trafiłem mając zaledwie 10 dni…nikt nie dawał mi szansy na przeżycie…”mamine” ciepełko miałem od kotki Kociopiryny, a żarełko szło z butelki ze smoczkiem… • Wyrosłem na sympatycznego szczeniaczka rasy Amstaff, totalne zaprzeczenie mitu o morderczych inklinacjach mojej rasy…uśmiechnięty „pluszak”, mrugający oczkami jak Jack Sparrow…. Fragment utworu „Szanteczka dla dziecka”, na slajdzie tytułowym, umieszczono za zgodą autora – Mirka „Kovala” Kowalewskiego
Żeglować zacząłem mając pół roku… takie były dyrektywy z „góry”, moi Państwo nauczali żeglowania zawodowo, a ja lubiłem być z Nimi… • Byłem „maskotką” Dziecięcego Zespołu Szantowego „Szekla”, a sypiając na próbach w futerale na gitarę, przyczyniłem się do powstania kolejnej kapeli – Banda Sindbada…miałem nawet debiut na scenie Gniazda Piratów • Pisano o mnie w gazetach… może ktoś pamięta artykuł Temat miesiąca: Przełamując fale – z psem na jachcie, w „Przyjaciel pies” 7/2006
…jeszcze niedawno z pokładu jachtu podziwiałem zachód słońca na Mazurach…
…jeszcze niedawno pływałem wokół jachtu… …jeszcze niedawno „wąchałem” wiatr wiejący od portu…
Sierpień 2013 zmienił wszystko w moim życiu… • 15 sierpnia dwa kleszcze na spacerze w lesie niedaleko Rydzewa… • Pierwsza pomoc, pierwsze leki w Lecznicy w Giżycku przy ulicy Warszawskiej… • Po tygodniu poczułem się lepiej… przypływ „ułańskiej fantazji” i… • Skok do wody, bo wszyscy się kąpią… • Potem niefortunne zejście z jachtu… spieszyłem się na spacer… • Załatwienie swoich spraw w pozycji kangura i… • Pół godziny potem niedowład tylnych nóg… • Bolało okropnie… przestałem chodzić…
Teraz jest tak…. Port Royal w Giżycku W drodze do Kliniki przy ulicy Wilanowskiej… …gdzie przyszedł pierwszy ratunek w bólu, pierwsze słowa otuchy i nadziei od doktora Tomka i doktor Patrycji… …żeglarz, żeglarza w biedzie nie zawiedzie… właściciele jachtów z portu, pomagali transportowo, bo choć ważę niecałe 30 kg, to jednak dużo do noszenia… …dziękuję …dziękuję też właścicielowi Port Royal i firmie PerfectSail, za wyrozumiałość i możliwość cumowania najbliżej kliniki, gdy było ciężko….
Skrócone o tydzień wakacje… po powrocie do Warszawy, z ufnością patrzyłem na drzwi kliniki, czekając na ratunek… … usłyszałem wyrok….
Moje dziewczyny przepłakały całą noc…. … rano jednak, już był pierwszy pożyczony wózek… … obtarte do krwi kolana mogły trochę odpocząć… No i pierwsza wizyta w Lecznicy przy ulicy Mochnackiego 17, gdzie znają mnie od czasu, gdy byłem puszystą kuleczką…. … moja Pani usłyszała: „dajmy chłopakowi szansę”… … a do mnie, wśród czułego tulenia i głaskania, padło hasło: „halo, proszę Pana, bierzemy się w garść”… I tak zaczął się mój długi rejs w kierunku wyspy spełnionych marzeń…
Analizy dotychczas wykonanych badań… … kolejna diagnostyka… Podjęte działania, aby ulżyć mi w bólu i cierpieniu… … widzicie?... Zrobili ze mnie jeża…
Po paru dniach dostałem nowy środek transportu…. … zajeżdżam do Lecznicy, jak królewicz w karecie… Nareszcie jesteśmy niezależni… Zaprzyjaźniony żeglarz, Dakota z Tele Taxi, który dzielnie Nas wspierał, może odsapnąć… Dakota, dzięki za pomoc… Wow, wow!!!
A oto moja codzienność… … kroplówki, cewniki, igły… czasem je odymiają!!!... … kilogramy tabletek i litry zastrzyków… I fizykoterapia… …doktor Małgosia i doktor Krzyś to już prawie moja rodzina… … gdzieś po drodze walczyli o moje życie – nawrót choroby po kleszczowej… ….prawie 42 stopnie gorączki przez parę dni… Oni walczyli o Mnie, ja się nie poddałem… … Dziękuję... … chcę żyć, chcę znowu biegać!!!!....
Jest dla mnie nadzieja…. …wróciło przewodnictwo nerwowe, aż do końca paluszków i „pędzelka” na ogonie… …potrafię całkiem świadomie podjąć próbę machania ogonem z radości… …mięśnie pracują stymulowane, ale powoli chcą zanikać…. …sprawy fizjologiczne załatwiam już samodzielnie i wiem, że to robię… …odleżyny powoli się goją… ….muszę sobie tylko przypomnieć, o co „chodzi” z tym chodzeniem… …przede mną długa terapia… nie tylko igłami…
Niestety rzeczywistość wykracza poza możliwości finansowe mojej rodziny… …swoja chorobą nadszarpnąłem i tak niewielki budżet domowy… …moja Pani goni resztkami sił, szuka pracy, którą może pogodzić z opieką nade mną…. …jestem członkiem rodziny, czuję to, ale sam nie mam jak na siebie zarobić….
…jeżeli ktoś mnie pamięta ze spotkań na wodzie… …jeżeli ktoś mnie pamięta choć z opowieści… …jeżeli w kimś budzi choć odrobinę sympatii moja mordka… …jeżeli ktoś rozumie, że jest mi smutno…. przysporzyłem przecież mojej rodzinie kłopotów, gdy już i tak było ciężko… …jeżeli ktoś chciałby i mógłby w jakiś sposób pomóc mi, bym znowu chodził… …jeżeli ktoś chciałby, aby mojej Pani wrócił uśmiech na twarzy, bez troski o każdy dzień… …to proszę o pomoc…
Wszystkim, którzy gdzieś w pamięci chowają miłe wspomnienia o mnie – dziękuję • Wszystkim, którzy choć chcieli przeczytać moją historię - dziękuję • Wszystkim, którzy choć do paru osób, roześlą dalej moją prośbę - dziękuję • Wszystkim, którzy do tej pory okazali mi pomoc - dziękuję • Wśród nie wymienionych w apelu: • Dziękuję mojej sierpniowej załodze za wyrozumiałość i cierpliwość… • Dziękuję Sławkowi za ekspresowy transport do domu… • Dziękuję Bosmanom z Portu Stranda, za słowa otuchy dla mojej Pani i pomoc przy jachcie, abym dopłynął do lecznicy… • Dziękuję dziewczynom z Recepcji Eko Mariny w Giżycku za troskę i zainteresowanie, gdy wpływaliśmy na chwilę po lekarstwa… • Dziękuję Joannie za pożyczony wózek i wsparcie… • Dziękuję pani doktor z Przasnysza za pierwszą wpłatę fundacyjną, dzięki której mogłem kontynuować kurację antybiotykową… • Wszystkim, którzy wesprą, pomogą mnie i mojej Pani w tym trudnym rejsie na wyspę spełnionych marzeń - dziękuję
W Fundacji „Azyl pod Psim Aniołem” powstało subkonto na moją terapię Fundacja Azylu pod Psim Aniołemul. Kosodrzewiny 7/904-979 Warszawa Rachunek bankowy03 1020 1042 0000 8802 0109 6528 Z dopiskiem dla Sindbada Żeglarza Każda wpłacona złotówka zbliża mnie do stanięcia na własnych nogach…. Jeśli ktoś ma pomysły, możliwości i chęci na inną formę pomocy, proszę o kontakt E-mail: sindbad.zeglarz2013@wp.pl
Pilnie poszukiwane dla mnie „ludzkie” leki, może komuś zostały jakieś resztki po kuracjach… • Nivalin ampułki 5mg • Mestinon tabletki • Suplementy diety z zawartością: • Kreatyny • Tauryny • Karnityny
Z żeglarskim pozdrowieniem… … i z nadzieją, że jeszcze kiedyś będę żeglował…. Sindbad