60 likes | 199 Views
CZĘSTOCHOWSKIE LEGENDY. Nagłe zniknięcie zamku. Dawno temu, kiedy jeszcze Polską rządzili królowie, samodzielna wioska Błeszno ani marzyła o tym, że będzie w przyszłości miasta Częstochowy.
E N D
Nagłe zniknięcie zamku • Dawno temu, kiedy jeszcze Polską rządzili królowie, samodzielna wioska Błeszno ani marzyła o tym, że będzie w przyszłości miasta Częstochowy. • Od Częstochowy odległa była zresztą o milę drogi, a między jedną a drugą rozciągała się jeszcze wieś Raków. • W pobliżu Błeszna stał obszerny zamek. Dzierżył go bogaty rycerz. Utrzymywał on oddział własnego wojska, z którym nieraz na wezwanie króla wyruszał na wojenne wyprawy. • Do wojskowej służby zaprawieni byli równierz liczni dworzanie. W zamku znajdowała się oddzielna kaplica, do której ów pan często zachodził i zatapiał się w gorącej modlitwie. Wszyscy uważali go za nadzwyczaj pobożnego. • Kiedyś wynikła jednak poważna różnica zdań między nim a królem, po czym pokłócili się ze sobą. Rycerz stawił mu czoło całą siłą, jaką tylko rozporządzał. Doszło do zbrojnego starcia, w którym zwycięzcą został właściciel zamku. Wówczas ten uniósł się pychą i wobec swych żołnierzy oraz wziętych do niewoli królewskich jeńców oświadczył, że jest równy Bogu. • W tej samej chwili ziemia rozwarła się szeroko i pochłonęła zamek oraz wszystkich jego mieszkańców, a cały ten teren zalala woda i utworzyło się grząskie bagno. Nad tym trzęsawiskiem mrocznymi nocami błąkały się płomyki. Mówiono, że to dusze rycerza-bluźniercy i jego sług.
JAK RABUSIE CHCIELI UKRAŚĆ PAULINOM CUDOWNY OBRAZ • Za przyczyną Matki Boskiej Jasnogórskiej wiele łask stale spływało na modlących się przed jej wizerunkiem. Szczodrze rozdzielała je tym wszystkim, którzy ufali w nadzwyczajną moc modlitwy. Sława obrazu rozchodziła się szeroko po kraju i zagranicy. Z biegiem czasu coraz więcej pielgrzymów przybywało na Jasną Górę. • W 1430 r. zbrojny oddział husytów przekroczył pobliską granicę i napadł na klasztor w Częstochowie. Husyci zamordowali kilku zakonników, obrabowali klasztor z wielu kosztowności, w końcu włamali się do kaplicy Matki Boskiej i wyrwali z ołtarza wizerunek Najświętszej Marii Panny. Niedaleko jednak z nim uszli. Wkrótce konie ciągnące wóz zatrzymały się nagle jak wryte. Nie pomogły trzaskania i uderzenia biczem, szarpanie, pokrzykiwania, ani pomoc ludzi. Wówczas jeden z rabusiów rzucił się do wozu, porwał obraz i cisnął nim o ziemię, rozbijając na trzy części. Równocześnie inny ze świętokradców dwukrotnie zamachnął się szablą i zadał obrazowi dwa cięcia, te same, które dotychczas widnieją na wizerunku. Gdy po raz trzeci podniósł szablę, obydwaj zbrodniarze w jednej chwili padli martwi na ziemię, jakby rażeni piorunem. Widząc to, reszta napastników rozpierzchła się na wszystkie strony. • Wkrótce na to miejsce przybyli paulini. Nie mieli czym obmyć zabłoconego obrazu. Gdy tak nad tym deliberowali, tuż obok trysnęło źródełko, które wybawiło ich z kłopotu. Opłukali obraz wodą, zaczerpniętą z tego źródła. Na rozkaz króla Władysława Jagiełły obraz wkrótce naprawiono, ale żaden z mistrzów pędzla nie zdołał usunąć szram z policzka Matki Boskiej. Do tej pory stanowią one jedną z najbardziej charakterystycznych cech, wyróżniających wśród innych obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. • A źródło, które trysnęło na miejscu zbrodni, do tej pory bije i posiada cudowne właściwości. Szczególnym powodzeniem cieszy się wśród pielgrzymów chorujących na oczy. Podobno skutkuje nadzwyczjnie... • Na pamiątkę tego wydarzenia paulini obok źródła postawili drewniany krzyż. Później zastąpili go kamienną statuą, a w 1646 r. wzniesiono kościół św. Barbary. Obok zbudowano kaplicę kryjącą źródełko.
ZDRADZIECKIE SZWEDZKIE ŚWIECE I CO Z TEGO WYNIKŁO • W 1656 r. Szwedzi napadli na Polskę, zdobywali miasto za miastem, wieś za wsią. Podeszli też pod Częstochowę, rozpoczynając długotrwałe oblężenie tej twierdzy. • Podczas jednej z dłuższych przerw we wzajemnej wymianie ognia, szwedzki generał wyprawił do klasztoru paulinów poselstwo. Posłowie wzięli ze sobą dwie ogromne świece, które przekazali w darze zakonnikom wraz z prośbą swego dowódcy, aby świece te zapalili przed cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, gdyż w ten sposób pragnie przyczynić się do Jej większej chwały. Przeor Kordecki po wysłuchaniu wszyskiego kazał im poczekać, a sam odbył z zakonnikami naradę : czy przyjąć dar od heretyków i spełnić ich życzenie, czy też wysłanników wroga odprawić z niczym ? • Uradzono, aby świece przyjąć, gdyż w dobrej wierze sądzono, że wróg w ten sposób pragnie okazać swą skruchę. W głębi zaś duszy paulini mieli nadzieję, że może wzruszyły się heretyckie sumienia i przeniknęło światło prawdziwej wiary. • Wieczorem zapalono więc owe świece w kaplicy Matki Boskiej, a straż powierzono jedemu z braci. Około północy sen zmorzył mnicha. W tem objawiła mu się Matka Boska, ta z cudownego obrazu, i łagodnym, choć zdecydowanym głosem nakazała by natychmiast zgasił świece. Zakonnik zerwał się, gdyż sądził, że Matka Boska w ten sposób wyraża swój sprzeciw wobec heretyckiego daru i zgasił pierwszą świecę. Wówczas z przerażeniem zauważył, że tuż poniżej płomienia znajduje się duża ilość prochu strzelniczego, oblanego cienką warstwą wosku. Zaraz zgasił też i drugą świecę. Jeszcze chwila, a pod wpływem gorąca w obu świecach nastąpiłby wybuch prochu, co spowodowałoby zniszczenie kaplicy, kościoła i dużej części klasztoru. Pozwoliłoby to Szwedom bez trudu opanować twierdzę. • W taki to więc cudowny sposób Matka Boska ocaliła przed zagładą swoje sanktuarium...
Zakończenie Mamy nadzieję, że podobały się Wam nasze slajdy.
AUTORZY Jan Szlęzak Daniel Szydłowski Bartek Grzanka Marcin Kubarski