70 likes | 87 Views
Star Wars Jedi: Fallen Order to przygodowa gra akcji, w ktu00f3rej zabawu0119 obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Model rozgrywki u0142u0105czy wiele czynniku00f3w naszych z nowych produkcji z gatunku. W trakcie zabawy korzystamy m.in. ze zu0142ou017conego systemu walki przy zastosowaniu miecza u015bwietlnego. Ta typowa dla uniwersum brou0144 poprawia siu0119 i rou015bnie wraz z bohaterem. Podczas pojedynku00f3w gracze mogu0105 stanowiu0107 i inne kombinacje ataku00f3w, a ponadto czerpau0107 z nowych zdolnou015bci Jedi. Wau017cnu0105 rolu0119 peu0142niu0105 oraz elementy platformowe. Kau017cda lokacja to prawdziwy labirynt korytarzy oraz powierzchni, po jakich powinien siu0119 nad wyraz sprawnie poruszau0107. Mou017cemy np. biegau0107 po u015bcianach, kou0142ysau0107 na linach, pu0142ywau0107 lub robiu0107 niezwykle wysokie skoki.
E N D
Opis gry PC Death Stranding Skończenie Death Stranding zajęło mi 3222 minuty. Przez grupa spośród nich byłem oczarowany, i przez część skonsternowany. W jakiejkolwiek lecz byłem pewien, że Kojima zaprojektował doświadczenie, które występuje poza kategorię dotychczas znanej rozrywki. Gdy w 2015 roku dowiedzieliśmy się, że Hideo Kojima opuszcza Konami, pozostawiając markę Metal Gear Solid, sądziłem, że oto przygotował się w moim życiu pewien etap. Przyszło do mnie, że już nie nie wygram w współczesną grę. Rozlejmy alkohol, wznieśmy smutne toasty ku pamięci wielkich emocji, jakich przyniosła nam taż linia w latach 1987–2015. W 2016 roku Andrew House, ówczesny prezes Sony Interactive Entertainment, w trakcie rozmowie na rynkach E3 zaprosił na część gościa, zapowiadając go słowami: „sam spośród najbardziej kreatywnych umysłów w relacji gier”. Światła zgasły, kurtyna się rozsunęła – a ku zgromadzonej publiczności po opalających się stopniach wyszedł Hideo Kojima, mówiąc: „I’m back!”. Chwilę później zaprezentował pierwszy zwiastun Death Stranding, na którym nagi, płaczący Norman Reedus przytula na plaży noworodka. Już wówczas pomyśleliśmy: „Oh boy, here we go again”. Wrażenie na jeszcze 50 godzin Ukończenie Death Stranding zajęło mi 53 godziny, 42 minuty i 51 sekund. Jeśli doświadczenie można przeliczyć na minuty, toż stanowię go o 3222 więcej od Was. Jeśli oddało się przełożyć je na dystans, zatem stanowię 197 kilometrów dalej. Jeśli na siłę, to powinienem doświadczyć na domowych barkach aż 3,5 tony. Takie statystyki wyświetliła mi gra po jej ukończeniu. Czy czuję się bogatszy? Cóż, czuję, że dane mi było zagrać w walkę ważną, wielką i taką, o którą latami będziemy się spierać. Czy Death Stranding toż wyjątkowo sztuka, czy rozrywka? Czy poważna fabuła nie padła ofiarą pretensjonalności i braku? Czy powtarzalność gameplayu nie stanowi przypadkiem przysłowiowego gwoździa do trumny? Lub w zasadzie wiemy, o co należałoby Kojimie? Przy Death Stranding powyższe pytania zadacie sobie wielokrotnie. I złapiecie się na tym, że kryteria, którymi jeszcze ocenialiśmy gry, przestają działać. Bo grunt tej sztuki, jej mechanika, gameplay i fabuła wymykają się zwyczajnej ocenie. Pomyślcie o tymże faktycznie: możecie ocenić grafikę, fabułę czy mechanikę. Zapiszcie to sobie nawet. I po spróbujcie opowiedzieć o tym znajomemu. On a właśnie zapyta: „Tylko o co właściwie ci należy?”. Bo, Szanowni Państwo, Death Stranding wtedy nie jest ważna gra, tylko bardzo ważne doświadczenie, które przenosi się wyjątkowo osobiście. Poznacie to już na samym początku, gdy płynąc ze wzgórza, w głośnikach usłyszycie utwór grupy Low Roar, a przed sobą ujrzycie malowniczy, iście islandzki krajobraz. Jestem pewien, że większość recenzji tej gry, które dziś przeczytacie, będzie uczyć to odrobinę napuszone zdanie: „Zatem nie jest gra dla każdego”. To reguła. A ja spróbuję Wam wytłumaczyć, dlaczego oczywiście jest.
Krótka historia świata, zatem jak stał monterem kablówki Sam Bridges (Norman Reedus) jest kurierem. Zatrzymuje się przenoszeniem paczek i dostawą potrzebnych surowców. To cichy, wycofany typ, który stroni od ludzi. Traci na hafefobię – strach przed dotykiem, stąd raczej nie chodzi do najbardziej społecznych treści na Podłogi. Na Podłodze, której akcja w zasadzie się skończyła. Gdy poznajemy Sama, żyje on w świecie pustym i niezamieszkałym (nie licząc sporadycznych obozów bandytów). Nie tworzy obecnie miast, nie jest dróg. Nie odnajdziecie wiosek i sklepów. Ba, co tam sklepów, nie ma nawet sprzedawców! Nikt nie trudni się niczym – choć na pierwszy rzut oka. Nie rozumiemy dokładnie, kiedy męczy się akcja gry, oraz uważa zatem nasz pomysł: ten świat nie jest już historii. Kiedyś istniał pewien sposób (dziejowy, historyczny, kulturowy, polityczny etc.), ale kilkadziesiąt lat temu wydarzyło się tytułowe „death stranding”, które wymazało wszelką spójność, świadomość i historię. „Wdarcie śmierci” – gry za darmo android jak przełożono obecne na język polski. Na bliskim świecie pojawiły się niewidzialne istoty – duchy z pępowiną – które rozpoczęły anihilację ludzkości. Ci, którzy ocaleli, wybudowali schrony. Dziś rodzą się pod ziemią, a ciepło i niebo „widzą” tylko wtedy, gdy po śmierci zabiera się ich na zewnątrz. Złowrogie duchy, demony czy postaci z kolejnego wymiaru pojawiają się wraz z opadem temporalnym. Wtedy nie jest popularny deszcz – przyśpiesza czas, a w konsekwencji rozpad. Zmoczona stal rdzewieje, i ludzie starzeją się w chwila minut. A dobrym lekarstwem było ukrycie się w podziemiach. Ci, którym się nie udało, znikali w szerokich eksplozjach. Po ich śmierci pozostały kratery jak po uderzeniu bomby atomowej. Każdy zgon – nawet z uwag naturalnych – powoduje taką eksplozję i nadejście „wynurzonych” (tak określa się owe rzeczy w naszym tłumaczeniu). Dlatego stworzono spalarnię ciał, gdzie w piecach oddaje się kremacji zwłoki zmarłych – dobrze od podziemnych miast. Z tejże jednej przyczyny społeczeństwo zostało zniszczone na dziesiątki malutkich grupek, które nie czerpią ze sobą kontaktu, a zawód kuriera zajmuje się wielkim szacunkiem. To niepowtarzalny z nielicznych łączników pomiędzy ludzkimi „wysepkami”. Gdy zaczynamy grę, o Jedna upominają się jego dawni zleceniodawcy – organizacja Bridges. Wiemy, że obecnie kiedyś dla nich rozwijali, ale dlaczego nasze wymarzony się rozeszły? Koniec końców, zezwalamy na ich możliwość – mamy przejść ze dalekiego wybrzeża Ameryki na zachodnie, organizując w innych miastach sieć, która raz jeszcze zespoli rozbite społeczeństwo i da odbudowę kraju. Sam wiąże się, bo choć szczególnym patriotą nie jest, to przy okazji zainteresowano jego znajomą z dzieciństwa. W współczesny oto twórz z kuriera stoimy się również „monterem kablówki”. I uruchamiamy na zachód, aby przyłączyć świat do budowy. Jak się w niniejsze gra? Wbrew pozorom bardzo łatwo. Z terminala w podziemnym mieście przyjmujemy zamówienie na dostawę na dowód drzewa i przesuwamy w świat. O tak, odnajdziecie się za głowę wielokrotnie. Jak wtedy, mam mieć paczki? Jak więc, mam ciągnąć kablówkę ze wschodu na zachód? Ależ dokładnie naprawdę to: cała koncepcja gry składa się na tym pomyśle. Nazywając Death Stranding grą drogi, nie rozminiemy się z racją. Idziemy. Chodzimy. Maszerujemy. W Death Stranding to polskie główne zajęcie: przemierzanie kolejnych kilometrów. Kojima Productions opracowało całą mechanikę owego chodzenia. Każda paczka posiada swoją wielkość i gabaryt. Możemy trzymać je na plecach, na udach, na ramionach a w dłoniach (a jeszcze, po odblokowaniu rozmaitych gadżetów, na model na aerobagażnikach czy prowadzić w samochodach). Jeśli przesadzimy z udźwigiem lub źle rozłożymy wagę ładunku (należy ją symetrycznie rozlokowywać na Samie, na szczęście wystarczy wcisnąć trójkąt, aby gra sama zbalansowała ów rozkład), będziemy się chwiali.
Możemy wtedy, używając przycisków R2 i L2, balansować ciałem. Pomyślicie: „OK, ta mechanika niewątpliwie jest fajna przez pierwsze 30 sekund, a potem zwyczajnie irytuje”. Niekoniecznie. Rzucanie się Sama zazwyczaj oznacza, że zbyt nic zabraliśmy, źle rozłożyliśmy towar lub że istniejemy zapracowani i musimy odpoczynku. Nie tworzył urazie do gry, gdy wpakowałem Samowi na plecy 90 kilogramów, a bohater nieustannie się potykał. Oczywiście, jest przy tym pasek wytrzymałości, którego prędkość wyczerpania zależy od ciężaru, jakości butów czy trudności terenu. Ba, istnieje tu całkiem dużo mniej oczywistych mechanik, takich jak chociażby pęd. Zbiegaliście raz ze wzniesienia i czuliście, że nie stanowicie w kształcie się zatrzymać? Otóż tutaj tego poznacie. Oraz czy w górach próbowaliście oceniać indywidualne podejścia, aby wybrać możliwie najmniej męczącą trasę? Tutaj będziecie prowadzić to zawsze. Przeprawialiście się kiedyś przez rzekę? No cóż, jeśli tak, to wiecie, że nie jest toż zwykłe ćwiczenie, szczególnie gdy na plecach zajmuje się kilkadziesiąt kilogramów obciążenia. Rzeki w niniejszej pozie to tak duże wyzwanie, gotowe ukarać nas za beztroską – wyuczoną w przeciwnych tytułach – przeprawę. W rezultacie jesteśmy kurierem i potrzebujemy donieść towar w sumie. W odległość zabieramy rozmaite gadżety i niezbędne przedmioty, takie jak drabiny czy liny wspinaczkowe. Oczywiście każdy z nich jest swoją rolę, stąd kolejne wyprawy zawsze przejawiają się inne. Niestety istniejemy ponieważ w stanie wziąć 10 drabin i przejść przez mocy i góry ot tak. Musimy się zastanowić, czy dać daną praca obecnie w niniejszym czynniku. A ewentualnie przyczyni się ona w możliwości powrotnej. Każdy gadżet czy broń zajmuje miejsce ładunku. Należy zatem wybierać rozsądnie. Spotkania z wynurzonymi są przerażające. Buduje się ciemno, zaczyna padać, a gra odtwarza niepokojące dźwięki. Skaner na naszym ramieniu otwiera się i wariuje, a mały w słoiku płacze. Zagrożenie dostrzegamy tylko wtedy, gdy idziemy w bezruchu. Zasady te mówią na dźwięk, więc musimy wstrzymywać oddech, jeśli podejdziemy (lub – co gorsza – one podejdą) zbyt blisko. Nie wiemy, kim są, czy prowadzi nimi jakakolwiek motywacja lub inteligencja. Wiemy jednak, iż nie powinny wyczuć naszej obecności. Szczególnie na przodzie jest mocno. Nie możemy spowodować im żadnej krzywdy, a lawirowanie miedzy nimi na śliskiej powierzchni z trudnym ładunkiem na plecach nie jest otwarte. Emocji przy tym sporo – zwłaszcza jeżeli po każdym głośniejszym dźwięku widzimy łączące się do nas ślady na podłodze. „Lwy”, jakie potrafili rozumieć na zwiastunach, pojawiają się, gdy wynurzony zdoła nas wykryć. Świat zalewa wówczas czarna smoła, a ogromna istota próbuje nas pożreć. Pierwsze spotkania z nimi toż czynniki, w których zrywamy z siebie na zmian dźwięki przerażenia i „wow”. Bo graficznie Death Stranding prezentuje wówczas cuda. Zalewająca świat czarna maź łamie drewna a nawet jeśli stanowimy w górach, nie przeszkadza jej więc zabezpieczeń ich wierzchołków. W trakcie walki – bo później oczywiście możemy z ostatnimi sprawami walczyć – widzimy, kiedy ze smoły wynurzają się budynki oraz kobiety samochody – świadectwa świata, którego obecnie nie ma. Wtedy nie jest gra akcji – strzelania w Death Stranding pojawia się tyle, co kot napłakał. Niejednokrotnie trzymał się na ostatnim – nawet na głębszym etapie gry – że zapominałem zabrać ze sobą broń. Sam Bridges nie jest komandosem ani tajnym agentem. To kurier, który roznosi paczki. Gra oferuje w efekcie pewien arsenał, tylko tak po prawdzie rzadko mamy szansę go zachowań – choć w pierwszych rozdziałach. Spotykamy wynurzonych, z jakimi nie sposób prowadzić regularnej walki, i bandytów. Tych innych możemy wybierać otwarcie czy po cichu (dobrze działa tu wyrzutnia bolasów, zaprezentowana na trailerach broń wyrzucająca linki pętające ofiary). Skradanie się choć nie jest oczywistym zajęciem obwieszonego towarami Sama, dlatego nie należy do najłatwiejszych. Bandyci, także jak my, dysponują skanerami, Sprawdź teraz tutaj które mogą wskazać naszą lokalizację (a konkretnie, lokalizację naszego ekwipunku) z kilkuset metrów, stąd inwigilacja ich podstaw rzadko powtarza się tak, jak grała się w Metal Gear Solid. Sama walka natomiast nie została szczególnie dobrze rozwiązana. Cały obóz bandytów da się przejść na pięści, a jeżeli kupimy już broń, zatrzymujemy się praktycznie niezwyciężeni.
Nie odczuwa jednak żadnego widocznego powodu, abyśmy w ogóle te związki – z swej woli – odwiedzali. Jeżeli nie zmusza nas do tego stanowisko do uprawiania, to dość nie mamy tam czego szukać, poza zwykle jedną znajdźką i toną surowców, których można skorzystać do budowy mostów, dróg, generatorów, kryjówek oraz wielu innych potrzebnych rzeczy. Ale bynajmniej nie musimy tegoż sprawiać, surowce zawsze odda się uzyskać z bazy lub odnaleźć gdzie indziej. Więc nie jest ubisoftowy sandbox. Nie kupujemy warowni, nie odblokowujemy wież natomiast nie oczyszczamy z przeciwników kolejnych obozów. Nie grą stoi Death Stranding natomiast gdy tego poszukujecie w atrakcji, srodze się zawiedziecie. Większość czasu spędzamy tu sami, w możliwości, przeprawiając się przez rzeki i góry, planując wspinaczki i dziwiąc się, jak spotkań ze skalnej półki. Jeśli planuję określić to, co rozłożyło mnie tutaj na łopatki, toż jest wtedy mocna samotność w trakcie wędrówki. Nastrojowa muzyka Low Roar i Silent Poets tylko pogłębiają wrażenie przeżywania czegoś innego. ##video## Będziecie wtedy latać i odpoczywać, kryjąc się przed śmiercionośnym deszczem w skalnych wnękach. Będziecie rozkładać drabiny nad rwącym stylem i przepaścią lub korzystać lin, aby zsunąć się z towarem w kontrolowany sposób. Widząc porzuconą przez człowieka paczkę, ocenicie, czy warto spróbować i doświadczyć 50 metrów w dół, żeby ją wziąć. Doświadczyliście czegoś odpowiedniego w tamtej atrakcji? Wiem, że zawiera to wszystko nieszczególnie efektownie – i zapewniam, dla dużo z Was takie waśnie będzie. Jednak czy oglądając trailery przed premierą, spodziewaliście się czegoś nowego? To natomiast Hideo Kojima – jego gry albo się kocha, albo nienawidzi. Dla samych to wizjoner, dla nowych twórca pretensjonalny i przereklamowany. Death Stranding czuje się oczywiście oczywiście jak Metal Gear Solid przed laty. To gra inna i piękna, przesadzona, ale i monotonna. Jeśli podobały się Wam dziwaczne pomysły w starych produkcjach japońskiego twórcy, jego najnowsze dzieło powinno przypaść Wam do poziomu. Och, Kojima – co więcej występuje w górze tego typa? W momencie, w jakim świat odchodzi od tzw. fedex questów, on wiąże zabawę w pełnie opartą na tym powodzie. W dodatku biegamy w niej z niemowlętami w słoikach i usuwamy w duchy granatami z moczu i stolca (serio!). Samotna zabawa multiplayer Na wyróżnienie zasługuje aspekt wieloosobowy. Wielkie z części Dark Souls i gry Bloodborne zostawianie sobie pewnych informacji ewoluowało tu do tak pokaźnego systemu, który raduje i zna wybawić z wielkich tarapatów. Nie tylko możemy bowiem zostawiać rozmaite znaki, które widzą inni gracze w domowych światach (dodają one rzadko bonusy do wytrzymałości czy nastroju dziecka). Jeśli postawimy gdzieś drabinę, to gracz, który odblokował już sieć w poszczególnym kraju (innymi słowy, doprowadził kablówkę do określonego miejsca), będzie mógł z niej zastosować. Też jest z generatorami, które wspomagają nasze pojazdy, kryjówkami czy schronami – widzimy budowle innych osób, co często ogłasza się niezwykle pomocne. Nie zliczę, ile razy skorzystałem z przeznaczonej przez człowieka liny (sowicie przy tym dając tego gracza lajkami) albo kryjówki. Sam postawiłem most w kluczowym pomieszczeniu i dalej zacząłem dostawać informacje, że ktoś gdzieś tam na świecie skorzystał spośród niego w trakcie własnej wędrówki. Miłe! Jeśli męczy Was ciągłe przebijanie się przez duży teren, możecie budować relacji (w wskazanych miejscach, nie odda się sprawić tego, gdzie tylko zechcemy). Budowa wymaga jednak ogromnej ilości surowców, dlatego „uczestniczą” w niej kolejni gracze. Jeśli doprowadzicie ulicę do kraju, to prędko będziecie potrafili jechać po niej naszym motorem, znacznie ułatwiając sobie wykonywanie questów pobocznych. Mało tego, jeśli zdarzy się Wam podczas jazdy zgubić lub porzucić ładunek, inny gracz zobaczy go w naszym
świecie. Może go zabrać i nawiązać do pomieszczenia życia (lub swoistych, nazwijmy to, paczkomatów). Natomiast gdy brakuje Wam przedmiotów, nim zastosujecie z craftingu, zajrzyjcie do skrytki, w jakiej inni gracze odkładają niepotrzebne rzeczy. W niniejszej sztuce dzielicie się ludziom z własnymi kurierami – od gadżetów, przez wartościowy i mosty, na pojazdach kończąc. Dzięki temu backtracking, którego istnieje tutaj mnóstwo, zatrzymuje się znacznie dużo znośny. Gdy aktywujemy już sieć w określonym obszarze, możemy łatwo ruszać się po planszy, czerpiąc z udogodnień i budowli innych kobiet. W obecnym wszystkim cieszy ponad to, czego w tej muzyce nie ma – natomiast nie ma mikropłatności. Choć występuje tu mnóstwo elementów, w których z pewnością taki zespół mógłby stać zaimplementowany. Ot, choćby hologramy wyświetlające się obok wybudowanych przez nas rzeczy. Dieta w lajkach I obecnie najlepsze: za naszą kurierską produkcję nie otrzymujemy wynagrodzenia. Przeprawiamy się przez duże krainy opanowane przez złowrogie sprawy z kilkudziesięciokilogramowym ładunkiem w trakcie zabójczego deszczu, oraz na boku nie dostajemy za to złamanego grosza. Dostajemy natomiast lajki. Tak, lajki, znane z serwisów społecznościowych wyrazy uznania, jakie nie są żadnej określonej wartości. Idiotyczne? No jasne! Ale pomyślcie o tymże rzeczywiście: w świecie, w jakim znikła wszelka państwowość, w jakim nie posiada obecnie jak również czym handlować, w którym nie istnieje rynek, nawet ten czarny, a pozbawieni pomocy mężczyzny w schronach nie posiadają żadną walutą – cóż mogą nam dać? Mogą składać jedynie swoją wdzięczność. Lajk, wypaczony, pozbawiony empatii sposób okazywania aprobaty w bliskim świecie, tu jest drogą realną formą zapłaty. Wyobraźcie to sobie: jak niski pragnie być świat, w jakim jedyną walutą są właśnie lajki? Co musiało się stać, że zasłużyliśmy na taki koniec? Kojima wielokrotnie wprowadza do poznania, że Death Stranding to uwaga dzisiejszej rzeczywistości. Możecie odczytywać tę grę na nowe rodzaje: dla pewnych będzie taż na poły science fiction, na poły spirytualistyczna opowieść o końcu historii. Inni – a ja się ku nim skłaniam – zwrócą uwagę na morze wątków ekologicznych. Nie planuję wchodzić tu w nomenklaturę błędu i pokuty, ale postępując w Death Stranding odnajdziecie mnóstwo tropów, które zdadzą się na Waszą prywatną grę tej pracy. Tak, interpretację – Death Stranding jak żadna inna gra poddaje się interpretacji. Film czy gra? Występując w Death Stranding, przejdziecie przez kilka etapów. Będziecie się zachwycać i dziwić. Będziecie szukać i próbować zrozumieć. Lecz będziecie więcej rozczarowani, ciągle stawiając sobie pytania. To obecnie? Toż na tym liczy ta gra? Na działaniu? Czy ja dostępuję tu zaszczytu przeżycia czegoś tak ważnego, czy padam ofiarą wielkiego oszustwa?
Najgorzej czułem się w punkcie trzecim, gdy zrozumiałem, że w wartości nic się już tutaj nie zmieni. Że ot, to wszystka gra. Mnóstwo chodzenia, noszenia paczek, trochę cut-scenek i walki. A jeśli fabuła nie będzie dobra, to Death Stranding nic nie ocali. Widzicie, produkcja ta zaprasza do dalszej zabawy obietnicą – chcemy wiedzieć, o co tutaj chodzi, kto jest kim oraz z kim, dlaczego po świecie hulają duchy, co liczy do tego Jeden Bridges a czym są dzieci w słoikach. Skuszeni przewrotnością tej obietnicy przechodzimy większość gry, zapoznając się w określonym momencie, że nikt się tutaj nie rwie, by coś nam wyjaśniać. Forma tego przedsięwzięcia – rozwleczona, długa i monotonna – tworzy swoje decyzje, nie będę grać, iż jest inaczej. Ale ostatecznie, tak myślę, Kojima tworzy swego, i ja kręcę się na ostatnie tajemnice, błądząc po przepastnym i ciężkim świecie Death Stranding. Na wesele dla Was także dla mnie, Kojima ponownie zaskakuje pokręconą, ciężką i przedziwną intrygą, w której złapało się miejsce na absurdalnych (ale – mój Boże – świetnych, świetnych!) bohaterów. Nie mogę za wiele o nich napisać, bo musiałbym wykazać te punkty, których znajdowanie sprawia dużo satysfakcji. Ale wspomnę tylko, że na cut-scenki z Fragile (Lea Seydoux) czeka się z utęsknieniem, a Heartman (Nicolas Refn, skądinąd reżyser niezłych filmów, takich jak np. Drive i Valhalla Rising) to pewien z lepszych bohaterów z wszelkiej plejady przedziwnych, zdrowo stukniętych postaci Kojimy. I Mikkelsen. Nie zostawiam o Mikkelsenie a same, co mogę Wam zdradzić, toż ostatnie, że wypada kapitalnie. Z pewnością kojarzycie jeden z zarzutów formowanych wobec serii ze Snakiem: „to obecnie nie gra, tylko film”. Szczerze mówiąc, cut-scenek w Death Stranding nie jest aż tak dużo. Są elementy, że wręcz za nimi liczymy. Gra kompozycją przypomina raczej Phantom Pain, co dla jednych będzie kluczową zaletą, dla innych (cóż, w ostatnim mnie) wadą. W jakimkolwiek z ostatnich filmików widać jednak wielką miłość ojca MGS-a do kina. Kadry są przepiękne, momenty chwytają za uczucie i wychodzą nas z opadem szczęki. Nie zdziwiłbym się, gdyby Hideo w obrębie zdecydował się nie jedynie na flirt z kinem, jednak na pełnoprawny – albo te pełnometrażowy – romans. Paradoksalnie (bo ta gra to faktycznie sztuka paradoksu) ta przedziwna i nieskora do działania się swoimi tajemnicami fabuła stanowi jedną spośród wielu korzyści Death Stranding. Nawet jeśli nie wszystko jest wyraziste i lekkie, a niektóre momenty niebezpiecznie następują po cienkim lodzie pretensjonalności i kiczu, ostatecznie Kojima daje nas usatysfakcjonowanych. I mój Boże, nie mogę się doczekać, gdy kilkoro miesięcy po premierze będę czytać i poznawać te całe analizy, gry i kłótnie w internecie. Wierzcie mi – jest tutaj o co się spierać. Hideo Kojima directed by Hideo Kojima Nie rozumiem, albo w sferze elektronicznej rozrywki znaleźlibyśmy inne takie ego. Autokreacja Kojimy to razem inne wydarzenie i znam ludzi, jacy nie reagują na to owacją. Ile w tym gry i przyjemności z nami, ile marketingu, i ile autentycznej potrzeby i stylu japońskiego artysty, trudno osądzić. Ale nie odejmiecie mu pewnego: posiada znajomy niezwykle rozpoznawalny, unikatowy rodzaj i jeśli nie wiedział, że Death Stranding jest directed by Hideo Kojima, odgadłbym więc po 10 minutach. Wychowałem się na ostatnim ciekawym, niejednoznacznym, różnokierunkowym, różnokształtnym, różnolitym,
różnorakim i bogatym stylu, w którym u siebie żyją świadectwa wojny, biseksualne wampiry, dwunożne roboty naśladujące odgłosy krów, cybernetyczni ninja i uzbrojeni w małe wyrzutnie atomówek radzieccy psychopaci. I odkrył w ostatniej grze mnóstwo tej jednej zabawie zaś tegoż jednego wzruszenia, które czułem, kończąc trzecią część Metal Gear Solid. Jeśli kupujecie światy Hideo Kojimy – jeśli lubicie choroby tych światów – to Death Stranding będzie dla Was doświadczeniem, które na długo wybije Was ze dziedziny komfortu. To gra, którą Hideo Kojima chciał stworzyć, i wskazuje na ostatnie, że przelał swój (nie)zdrowo pokręcony charakter na wiele linijek komputerowego kodu. I dokładnie się stało, bo Death Stranding to jedyny z najwspanialszych i dodatkowo sam spośród najbardziej przerażających światów, jakie zaszedłem w walkach.