70 likes | 240 Views
PIERWSZA WYPRAWA MORSKA. „Przy wątłuszu pijaj wino, kanon w medycynie Żywe w wodzie pływać chce, a nieżywe w winie.” /przysłowie kaszubskie/. Łeba 14 – 17 kwietnia 2005.
E N D
PIERWSZA WYPRAWA MORSKA „Przy wątłuszu pijaj wino, kanon w medycynie Żywe w wodzie pływać chce, a nieżywe w winie.” /przysłowie kaszubskie/ Łeba 14 – 17 kwietnia 2005 Wątłusz to staropolska odmiana dorsza. Dla Kaszuba jego bałtycka odmiana to „pomuchel”.
JakNeptunnas przyjmie • Wątłusz to staropolska odmiana dorsza. Dla Kaszuba jego bałtycka odmiana to „pomuchel”. • Na spotkanie z pomuchelami czekaliśmy kilka lat. Zawsze coś nam stawało na drodze, wiatr wiał w inną stronę. Aż wreszcie udało się. Grupa pracowników Kopalni wyrusza na podbój przestrzeni morskich. • Większość uczestników wyprawy nie pływała po morzu, część z nich nigdy go nie widziała. W autokarze cisza. Pomimo kilkunastogodzinnej podróży nikt nie sięga po wodę rozmowną. Każdy chce spotkać się z Neptunem trzeźwy na umyśle. Po drodze wstępujemy do Torunia. Piękne miasto, czyste. Wchodzimy na wieżę katedralną. Oglądamy panoramę miasta no i dzwon. Drugi, po słynnym krakowskim Zygmuncie. Próbujemy go rozkołysać, by dać znać Neptunowi, że już jesteśmy blisko. Niestety- zablokowany, ale dostajemy wiadomość z nad morza. Na naszą cześć Neptun pogodził się z Prezerpiną i morze jest spokojniejsze niż nasze Rogóżno.
Pierwsze okazy • Ale jak będzie jutro. Czy organizmy szczurów lądowych przystosują się do kołysania i nie będzie trzeba po stronie zawietrznej karmić mewy • Następnego dnia o godz. 700 „ludzie z lądu” okrętują się na dwóch kutrach. Pierwszy to „Halny”. 21 metrowa jednostka przystosowana do turystyki wędkarskiej. Jednorazowo zabiera na pokład 28 osób. Drugi to „Rybka”. Wypływa właśnie w swój dziewiczy rejs. Kuter mniejszy, 18 metrowy. Może zabrać jednorazowo około 20 osób. Ruszamy w morze. Na wszelki wypadek każdy przyjął po jednej tabletce awiomarynu. Po godzinie płynięcia szyper ogłasza: • Echosonda pokazuje 22,5m. Jesteśmy na Dużych Kamieniach. Pod nami życie. Życzę dużo emocji i pomuchli. • Pierwsze dorsze jak na zawołanie łowią Prezesi. Tomek na Halnym i Marek na Rybce. Ale już po chwili słychać z różnych miejsc jest - jest siedzi.
Na Halnym więcej się działo • Najwięcej wędkarzy zgromadziło się na rufie kutra. Łowiono wędziskami o bardzo twardej akcji używając pilkerów w kształcie rybki. Powierzchnia pilkera chromowana lub niklowana, czasami firmowe bajery-rowery z doczepionymi kokardami i przywieszkami. Pilker ma za zadanie imitowanie szprota lub śledzia. Waga takiego pilkera uzbrojonego w kotwicę od 100 do 150 gram w zależności od stanu morza i głębokości. • Pogoda jak na zamówienie, idealna. Jest słonecznie, Stan morza 1-2 stopnie. Dorsze łowiliśmy w dryfie gdyż statek lekko był kołysany falami. Ale tego dnia fale te nie były groźne. Nikt nie musiał dzielić się z Neptunem wczesnym śniadaniem.
Stop! Mam chyba łódź podwodną • Więcej szczęścia wędkarskiego miała osada na Halnym. Jak się później okazało doświadczenie szypra pomimo starszej aparatury nawigacyjnej zdało egzamin. Dłużej stali na łowisku ,trzymając się ławicy i trafili większe okazy. • Na Rybce natomiast co raz słychać było komendę „kije w górę, zmieniamy łowisko”.W pewnym momencie po kolejnej komendzie kapitana z rufy słychać „STOP. Mam chyba łódź podwodną”. • Marek pompuje coś bardzo dużego. Kołowrotek co chwilę daje znać , że po drugiej stronie jest życie. Po kilku minutach walki na powierzchni pokazuje się długi ciemnozielony sznur rybacki. Kotwica pilkera idealnie trafiła go w środek. Ryby na nim uczepione były przyczyną tak pięknej wędkarskiej muzyki kołowrotka. Manewr łodzią i sznur przy pomocy bosaka jest w rękach szypra. Kotwica została wycięta, sznur związany i z powrotem trafia do wody. Taki jest zwyczaj pomiędzy rybakami, że jeden drugiemu nie wchodzi w szkodę.
Za nami pozostało tylko morze • Trochę szkoda. Praca wędki była piękna, a nawet nie zobaczyliśmy co tam było po drugiej stronie. Zostało tylko zmęczenie i satysfakcja, że nawet w tak wielkiej nieprzyjaznej człowiekowi przestrzeni można trafić na jego dzieło. • -„Proszę państwa minęło sześć godzin łowienia. Dziękujemy za pobyt na kutrze i do zobaczenia na następnym rejsie” –rozlega się głos kapitana. • Spływamy z małym niedosytem. Czy naprawdę zrobiliśmy wszystko co najlepsze w danym dniu. „Halny” przedłuża rejs o godzinę. Na pokładzie mają Mistrza Polski w Wędkarstwie Morskim. Korzystają z jego wiedzy. My taką możliwość będziemy mieli następnego dnia. • Po obiadokolacji krótki odpoczynek i ognisko z grillem. Gospodarz Ośrodka, w którym jesteśmy zakwaterowani serwuje swoje smakołyki, a my podsumowujemy dzisiejszy dzień. Najlepszy na „Halnym”- Kazik Gzyl i Jurek Borys, natomiast na „Rybce” -Rysiek Kędzierski i Andrzej Huszaluk. • Najlepszym wędkarzem wyprawy został Kazimierz Gzyl, który łącznie złowił ponad 20 kg ryb. Z rąk Prezesa Koła Marka Harasima otrzymał pamiątkowy puchar. Wszyscy laureaci otrzymali dyplomy i specjalne upominki od pilota wycieczki.
Do zobaczenia na drugiej wyprawie • Nie jest to relacja z całej wycieczki, lecz z jej jednego epizodu. Bo jak opisać spacer po wydmach, zwiedzanie Słowińskiego Parku Narodowego, latarni morskiej, wyrzutni rakietowej z II wojny światowej. Jak opisać bankiet przygotowany na nasze pożegnanie. Ile miejsca zarezerwować na opisanie wycieczki po zamku w stolicy Krzyżackiej Malborku. • Tą drogą uczestnicy „I Wyprawy Morskiej Pracowników Lubelskiego Węgla Bogdanka S.A.” chcą podziękować Zarządowi Kopalni, Komisji Socjalnej i pracownikom Działu Socjalnego za przygotowanie wycieczki a myślę ,że postawa wszystkich uczestników wyprawy przyniosła wymierny efekt w postaci promocji naszego zakładu pracy i jego pracowników.