1 / 15

II WYPRAWA MORSKA PRACOWNIKÓW LUBELSKIEGO WĘGLA BOGDANKA SA

II WYPRAWA MORSKA PRACOWNIKÓW LUBELSKIEGO WĘGLA BOGDANKA SA. Łeba 27–30 kwietnia 2006 roku. Fotoreportaż z wyprawy - zapraszamy. Minęło kilkanaście dni od czasu gdy wróciliśmy z morskiej wyprawy. Nadszedł czas refleksji i podsumowania czterech dni przeżytych na torbach podróżnych.

sierra
Download Presentation

II WYPRAWA MORSKA PRACOWNIKÓW LUBELSKIEGO WĘGLA BOGDANKA SA

An Image/Link below is provided (as is) to download presentation Download Policy: Content on the Website is provided to you AS IS for your information and personal use and may not be sold / licensed / shared on other websites without getting consent from its author. Content is provided to you AS IS for your information and personal use only. Download presentation by click this link. While downloading, if for some reason you are not able to download a presentation, the publisher may have deleted the file from their server. During download, if you can't get a presentation, the file might be deleted by the publisher.

E N D

Presentation Transcript


  1. II WYPRAWA MORSKA PRACOWNIKÓW LUBELSKIEGO WĘGLA BOGDANKA SA Łeba 27–30 kwietnia 2006 roku Fotoreportaż z wyprawy - zapraszamy

  2. Minęło kilkanaście dni od czasu gdy wróciliśmy z morskiej wyprawy. Nadszedł czas refleksji i podsumowania czterech dni przeżytych na torbach podróżnych • Była to wycieczka trudna do zrealizowania ze względu na ilość jej uczestników. • Trudna to nie znaczy niemożliwa. Na pewno przydarzyło się nam kilka niedociągnięć, ale najważniejszy cel został osiągnięty. 72 osoby wyjechało z Łęcznej, aby sprawdzić co słychać w rodzinie Neptuna. • Czy będzie dla nas tak łagodny jak rok temu? Czy wspomnienia po tej wycieczce będą tak samo pozytywne jak po ubiegłorocznej

  3. Nad całością czuwał Prezes Na miejsce podjechał duży piętrowy autokar. Co sprytniejsi zajęli szybko miejsce na górze aby trenować swój błędnik przed wypłynięciem w morze, choć w tak dużej grupie czasami można przetrenować. Za Warszawą pierwszy telefon do Łeby. • Najważniejsze pytanie - jakie jest morze, jaka pogoda? I pierwsze zaskoczenie. Wszystko w porządku, już na nas czekają. Neptun widać nas polubił, gdyż tak jak w ubiegłym roku pogodzony był z Prezerpiną.

  4. Niektórzy na dorszach byli po raz pierwszy. • Może nie było sielanki w tej rodzinie, ale nie można narzekać. • Ani chłód, ani przelotny deszcz nie przeszkadzał nam w morskim wędkowaniu. Dojeżdżamy do Olsztynka, krótki odpoczynek. Do mety jeszcze ponad 250 km Zwiedzamy skansen. Ta sama nazwa, ale w ogóle nie podobny do lubelskiego. Nasz jest oryginalny, ten jakby miał tylko świadczyć o historii tych terenów. Większość obiektów to repliki z elementami oryginalnymi. Ale to było też ciekawe. Zwłaszcza, że potrzebowaliśmy trochę czasu na rozprostowanie kości.

  5. Na kutrach raz po raz ktoś wyciągał rybę. • Dojeżdżamy wreszcie na miejsce. Piękny, duży pensjonat czeka aby nas gościć przez trzy dni. Obiadokolacja, małe zamieszanie z zakwaterowaniem. Wiadomo pokoje dwu, trzy i czteroosobowe i nie zawsze udało się dobrać zgodne towarzystwo. Zwłaszcza, że wśród nas było aż siedemnaście kuzynek Prezerpiny. W końcu nastała cisza. Tylko szum morza przypominał nam, że ten najważniejszy dzień tej wyprawy już jutro. • Rano nie trzeba było nikogo budzić. Jeszcze przed otwarciem restauracji spragnieni wrażeń wędkarze zebrali się na miejscu zbiórki. Pożywne śniadanie i do portu. Tym razem zakotwiczyliśmy aż na trzech kutrach: Dr Słowik, Księżna Łeby i Marcel.

  6. Szefowa Sopolu osobiście nadzorowała organizację wyprawy. • Trzy jednostki mniej więcej tej samej wielkości przystosowane do wypraw morskich. Każdy kuter obiera swój kurs. Dr Słowik płynie bardziej na wschód. Pozostałe w kierunku przeciwnym. Który z nich trafi na najlepsze łowisko. • Na Słowiku już przy pierwszym nawrocie podają pierwsze dorsze. Pierwszego wyciąga Leszek, później co chwilę słychać było jest, jest, jest.

  7. Po złowieniu jednego dorsza Prezes łowił już tylko aparatem fotograficznym. • Dorsze nie opierają się również naszym paniom, które dorównują ilością złowionych ryb największym autorytetom wędkarskim tej wycieczki. • Zaczynają rywalizować rodziny. Męski honor wydaje się być urażony, gdy żona wyciągnęła więcej lub większego. Tylko Prezes Koła nie podejmował rywalizacji. • Po złowieniu tego honorowego łowił już tylko aparatem fotograficznym. • Po trzech godzinach wędkowania pierwsza łączność z Marcelem i ich pytanie gdzie jesteście. • Odpowiedź mogła być już tylko jedna. Na morzu. Macie ryby? • Nie za wiele.

  8. Trzy kutry rywalizowały między sobą. Tak było na Księżnej Łeby. • Tylko po trzydzieści sztuk, no z wyjątkiem Prezesa, który ma trzynaście ale on niewiele łowi, on robi zdjęcia. Jak echo, ta informacja rozeszła się po Marcelu. To gdzie on nas wozi. My tu tego nie mamy nawet połowę. I dostało się trochę szyprowi. Chłop Bogu ducha winny oberwał przez nasz niewinny żart. Ale od tego czasu i na Marcelu się ruszyło.

  9. A tak na Marcelu. • Dopiero po spłynięciu okazało się, że nie było żadnych różnic w ilości złowionych ryb, choć byli i tacy co twierdzili, że na Słowiku brania były lepsze gdyż tam krwią nęcili. Zmęczeni ale zadowoleni wracali do pensjonatu.

  10. Najlepsi otrzymali upominek od szefowej Sopolu i Prezesa. • Na obiadokolacji uroczyste podsumowanie dnia. Najpierw upominki dla szyprów ufundowane przez Koło OSW Rogóżno, a później dla najlepszych wędkarzy na poszczególnych kutrach. Na Dr Słowiku najwięcej nałowił Marek Gąska, na Księżnej Łeby Janusz Jankowski a na Marcelu Adam Rybczyński. Wszyscy wyróżnieni otrzymali bon towarowy ufundowany przez Koło i po butelce rumu fundowanego przez szefową Sopolu.

  11. Zmęczeni, ale zadowoleni zasiedli przy obiadokolacji. • Wieczór upłynął na integracji załogi przy ognisku, które z powodu panującego chłodu przenieśliśmy do wewnątrz budynku. Sobota przywitała nas deszczem, a był to dzień wycieczki po ziemiach pomorskich. Najpierw Żarnowiec. Elektrownia pompowo – szczytowa i ta nigdy niedokończona – atomowa.

  12. Pomimo deszczu odwiedziliśmy tyle ciekawych miejsc. • Sobota przywitała nas deszczem, a był to dzień wycieczki po ziemiach pomorskich. Najpierw Żarnowiec. Elektrownia pompowo – szczytowa i ta nigdy niedokończona – atomowa. • Później kościółek z XIV wieku z pięknym wystrojem wnętrz i proboszczem, który potrafił swoim opowiadaniem o historii tej ziemi przyciągnąć na siebie uwagę słuchaczy. • W Krokowej zespół pałacowo – parkowy, w Rozewiu latarnia morska i znajdujące się w niej muzeum i Jastrzębia Góra. Nadmorskie miasteczko budzące się z zimowego snu, szykujące się na przyjęcie gości długiego weekendu. Tutaj schodzimy z wysokiego klifu nad samo morze. • Kilka pamiątkowych zdjęć i obietnica dana Neptunowi. O ile będziesz nam tak dalej przychylny to i my będziemy do ciebie przyjeżdżać.

  13. Wieczorek pożegnalny. • Po powrocie do pensjonatu wieczorek pożegnalny. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Stoły złączone w podkowę, świątecznie przystrojone. • Na podeście kapela czeka na gości, w kuchni kelnerzy czekają na sygnał o rozpoczęciu wieczorku.

  14. Zostawialiśmy spokojne morze, przyjazną obsługę pensjonatuAngela, i zaprzyjaźnione załogi kutrów. • Prezes Koła PZW OSW Rogóżno w imieniu organizatora wita wszystkich przybyłych, zaprasza do konsumpcji a kapela do tańca. Takiego pożegnania uczestnicy się nie spodziewali. Było to dla nich wielkim zaskoczeniem. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych i pewnie gdyby nie fakt, że z samego rana ruszaliśmy w drogę powrotną do domu, musiała się zakończyć.

  15. Ciężko było opuszczać Łebę po takim wieczorku. I nawet spacer po Gdańsku już nie cieszył. Wszak za kilkanaście godzin wrócimy do domów i znów będziemy marzyć o bałtyckim dorszu, o spotkaniu z Neptunem i o Prozerpinie. Zapraszamy za rok

More Related