200 likes | 425 Views
Cudze chwalić, ale znać swoje. Prezentacja dziedzictwa kulturowego wsi Klucze TRADYCJE I ZWYCZAJE. CHLEB NASZ POWSZEDNI. „…rodzice zawsze przed rozpoczęciem nowego bochenka nakreślali na nim znak krzyża.
E N D
Cudze chwalić, ale znać swoje. Prezentacja dziedzictwa kulturowego wsi Klucze TRADYCJE I ZWYCZAJE
CHLEB NASZ POWSZEDNI • „…rodzice zawsze przed rozpoczęciem nowego bochenka nakreślali na nim znak krzyża. Jeśli spadł kawałek chleba należało go podnieś i pocałować… z szacunku i nadziei, aby nigdy go nie zabrakło.” (fragment wywiadu Angeliki z babcią)
Zaduma nad kromką chleba.Tłumaczenie wiersza napisanego gwarą Ja chleb bardzo cenię i go nie wymienię na błyszczące złoto!!! O, kromko pachnąca, niech zły czas nie wróci gdy brak było Ciebie!!! Podniosę cię z ziemi. Wiem, jak ciebie cenić, nasz powszedni Chlebie! Okruszków nie zniszczę, deptać nie pozwolę, nakarmię ptaszęta. Może ktoś o dzieciach w głodującym świecie też będzie pamiętał!!! Stół wyszorowany, Obrusem nakryty, Na nim chleba kromka Człowiek spracowany, tak często niesyty, ze czcią nań spogląda. Bo w skórze rumianej, chrupiącej i świeżej czuje promień słonka. Bo w niej świerszczy granie jest zaczarowane, bo w niej śpiew skowronka. W każdej okruszynie widzę lazur nieba, czuję promyk słońca! Doceniam starannie i miłość bez granic i pracę bez końca!!! Z kromką chleba w dłoni usiądę na ławie, odpocznę z ochotą.
Tradycje Święta na wsi- Boże Narodzenie W dawnych czasach gospodynie zaczynały przygotowywania do świąt jeszcze kilka dni przed Wigilią. W sam ten dzień wszystkich ogarniało radosne podniecenie. Zwracano uwagę na to, kto pierwszy: mężczyzna czy kobieta wszedł do domu. Miało to wróżyć płeć cielęcia: jeśli mężczyzna to byczek, jeśli kobieta to jałóweczka. Każdy w tym dniu chciał być przydatny, pomagać w świątecznych przygotowaniach, aby zapewnić sobie pomyślność w nadchodzącym roku. Wierzono bowiem, że jaka Wigilia taki cały rok. Mężczyźni szli po choinkę, najczęściej była to jodła lub świerk. Najmłodsze dzieci robiły łańcuchy z papieru, ozdoby ze słomy, przygotowywały jabłka, orzechy i lukrowane ciasteczka, którymi ubierały wspólnie z ojcami drzewko. Starały się być bardzo grzeczne, by nie narazić się na karę. Gospodynie szykowały w kuchni rozmaite delicje. Piekły ciasta, głównie pierniki i makowce, gotowały kompot z suszu, przygotowywały kluski z makiem, z którymi wiąże się dłuższa historia.
Według starych przesądów mówiono, że kluski te mogli jeść tylko młodzi, ponieważ znajdował się w nich jeden migdał. W zależności od tego która panna lub kawaler mieli go w swojej porcji oznaczało to, że jako pierwszy wyjdzie za mąż lub się ożeni. Na stole najczęściej znajdowały się jeszcze zupa grzybowa, dorsz lub śledź do tego ziemniaki z surówką, kapusta z grochem. Potrawy na wieczerzę wigilijną musiały być postne, a ich liczba nieparzysta. Przyrządzano je ze wszystkiego co rosło w polu, sadzie, ogrodzie, lesie lub żyło w wodzie. Im więcej potraw znalazło się na stole, tym większej obfitości pokarmów, większych dostatków można było spodziewać się w nadchodzącym roku. Gdy już stół nakryto obrusem, położono na nim siano i półmiski z potrawami. Niecierpliwie wypatrywano pierwszej gwiazdki. Gdy ta zaświeciła na niebie, zebrani przy wigilijnym stole łamali się opłatkiem, składając sobie życzenia. Potem najstarszy mężczyzna czytał fragment Biblii, następnie zasiadano do wieczerzy, przestrzegając zasady, aby liczba biesiadników była parzysta. Jedno nakrycie na stole należało zostawić wolne dla nieobecnego lub duszyczki z zaświatów. Po wieczerzy zasiadano przy drzewku i śpiewano kolędy z kantyczek.
Przed wyjściem na pasterkę gospodarze udawali się do obór, by podzielić się pozostałościami z kolacji ze zwierzętami. Kiedy dopełnione zostały wszystkie obrzędy Bożonarodzeniowe, o północy szło się lub jechało saniami na pasterkę. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia do domów przybywali kolędnicy z dobrą nowiną, świątecznymi życzeniami i kolędą na ustach. W zamian za to gospodarze częstowali ich ciastami i rozmaitymi przysmakami. Nie wpuszczenie ich oznaczało nieszczęście dla całego domu. Nie zapominajmy, że tradycja ta jest częścią kultury narodowej, dlatego ważne jest, abyśmy ją kultywowali i przekazywali kolejnym pokoleniom.
ŁOSTATKI W izbie przy piecu siedzi Babka i odmawia różaniec. Dwie wnuczki Kasia i Marysia ubierają się i malują. Marysia: Teras mnie daj to lusterko! I wyrywa z rąk Kasi Babka: osoki jedne, pczoskocie to przeźrodko! Kasia podchodzi po pieca, wyjmuje węgielek i maluje brwi. Wchodzi koleżanka Zośka i pyta: Zośka: Dziouchy, idziecie na muzykę do karczmy? Bo to przecie dziś łostatki i chłopoków tyż dużo bedzie. Kasia: A skond wiysz, że ich dużo bedzie? Zośka: Bo ich obserwowałam, u mnie z łokna wszystko widać! Marysia: Jak nas mam puszczom, to pójdziemy! Kasia: Tyś powiedziała mamie o muzyce? Zośka: Nie pedziałam, bo by mnie mama nie puścili, a jeszcze głorszy łojciec Marysia: Jakoś ty naszy Mamy długo nie widać z tych nieszporów. Wygląda przez okno i przez drzwi. Kasia: Babko, opowiydźcie, jak żeście byli młodzi. Chodziliście do karczmy na muzykę? Babka: Eee, ja to ino pohulałam na wydziyrku. Był we wsi taki Bartek, miał skrzypce, pitolył a my hulała. Zośka: Dziouchy, zaśpiewajmy se co. Zaczyna śpiewać: „Dziewczyna śpiewałą, rutkę podlewała. Rośnij, że mi rutko, bede cie zrywałą...” Wchodzi Matka z siostrą Ewką czyli Gospodyni z Ciotką Ewką A kaj żeście sie tak wymustrowały, pewnieście całom Franeke łoberwały z cykaryji, boście sie tak wymalowały. Myślicie, żeście łamniejsze. A zawdy Wom godom chłodźwrono, jak żeś stworzono.
Kasia: Mamo, puścicie nas na muzykę do karczmy? Matka: A Wy byście ino hulały i trzewiki targały. Babka: A dyć im koż, przecie dziś łostatki, Niechej se dziouchy pohulajom! Ciotka Ewka: A pewnie, niech idom. Moi chłopaki tyż poszli, a i przebirańce tyż bedom. Staśka i Jadźa pewnie sie przebirom za cyganki, jak w tamtym roku. Gospodymi: A to jus idźcie, ino na dziewiontom żabyście były w chałupie. Dziewuchy wyjmują chusty z kuferka, okrywają się. Gospodyni: A dy włożcie spancyrki, bo zimno! Marysia: Nie daleko, to przeleciymy! Ciotka Ewka do Babki: Jak sie mocie, Matko? Babka: A, jak bym sie miała. Na staroś nogi bolom. Ani ni moge iś na nieszpory, a tak lubiyłam chodzić. W drzwiach pojawła się sąsiadka Magda Magda: Ni ma tu moi Zośki? Dopiyro była w chałupie i jus ni ma. Gospodyni: A poszła z moiymi dziouchami do karczmy na muzyke, przecie ji nie brońcie, bo łostatki! Magda: Ło miłości! Jak sie mój chłop dowiy, to sie bedzie dar, że ji kozałam. Bo ino godo – siedzi w kącie a ujrzom cie. A ty moi Zoście żeby na patykach zagrali, to by juz hulała. Ciotka Ewka: A bo ji nie wini, ze sie do łojca wdała. Twój Józek taki był hulac! Bez niego muzyki nie było. Wchodzi sąsiadka Julka Julka: Hanka, ty wiysz, że twój Wicek z mojym Władkiym pośli do karczmy?!? Gospodyni: A jak pośli, to i przyjdom, a my kobiyty tys se zrobiymy łostatki. Usmażyła placków, a i butelcyna tys sie znajdzie. Pośpiwamy se, pośmiejymy. Julka: Tak, mondroś że cie twój nie bije tak jak mój skory leci do bicia Wchodzi sąsiadka Józka
Józka: A co wyście sie tak zeszły? Gospodyni: A no przecie łostatki i ty se siądź do stołu! Józka: A jo przyszłam ino łopowiedzieć łordynac, bo twój chłop, Hanuś, z mojym chłopem majom dziś łordynac! Gospodyni: A to bedom radzi, ze im sie trafił łordynac w łostatki. ktoś sie tam skubie za drzwiami pewnie sie skubel zacion. Gospodyni otwiera drzwi. Wchodzą cyganki i powtarzają Cyganki: Powróżyć, powróżyć, cyganka prawde powie Cyganka wróży z ręki sąsiadkom. Gospodyni szyuja poczęstunek. Zaprasza: Gospodyni: Jydzcie, baby, pącki, bo w te środe trzeba rynecki wyparzyć. Kobiety częstują się pączkami, potem śpiewają: I. Z tamtej strony młyna rośnie jarzębina spodobała mi sie młynarza dziewczyna II. Nie tak ta dziewczyna, jak jej czarne oczy gdy je jej nie widzę nie mogę spać w nocy. III. Ona w lesie spała w lesie nocowała rano raniusieńko przewozu szukała Józka: Przydałaby sie muzyka! Magda: Zaraz bydzie! Podchodzi do pieca, zdejmuje z pokrywki Magda: Weźcie se co do grania!
Sąsiadki na brytfance, pogrzebaczu wygrywają rytm piosenki i śpiewają: Coś ty babo oszalała żeś koguta nie macała kogut chodzi koło ściany 3 tygodnie nie macany Kogut chodzi i krekorze, nosi jajka, znieść nie może Jak mi kogut jaja zniesie, kupie wódki, łopije sie. Żadna mi sie tak nie spodobała... Są jeszcze inne piosenki, kobiety śpiewają, podskakują. Cyganki obeszły już wszystkie sąsiadki, powróżyły. Cyganki: Na nos czas, już idziemy dali wróżyć. Bóg zapłać za poczęstunek! Kobiety: To i my sie tyż zbiryojmy. Dość ty uciechy. Gospodyni: A zaśpiywojmy jeszcze jednom piosenke. Zaczyna: Zgrabno, śwarno ze mnie wdówka Aleśmy sie naśpiywoły! Sąsiadka: No to teraz naprowde idziymy. Sąsiadki razem: Zostańcie z Bogiem! Kasia z Marysią: Prosimy o pozwolenie, Mamo, kożecie nam iść do Babki Izydorki zaniysiemy im pączków na ostatki! Gospodyni: A to idźcie, ino przyjdźcie niedługo. Kasia i Marysia szeptają na boku: Ty, pójdziemy jeszcze chwile na muzyke, chociaż troche popatrzymy! Kasia z Marysią wychodzą. Gospodyni krząta się, ustawia, poprawia ławy
ŚWIĘTA NA WSI: Wielkanoc Przed Wielkanocą były wielkie posty. Dość, że nie jadło się tłuszczu, to jeszcze myto garnki za pomocą popiołu, aby pozbyć się wszelakiego tłuszczu z naczyń. W pamięć zapadała zawsze Rezurekcja, której towarzyszyły „strzały”. Chłopaki robili z karbidu, którego używali górnicy, „bomby” i było tak głośno, że ludzie aż podskakiwali.
ŚWIĘTA NA WSI: Wielkanoc Kolejną wartą wspomnienia tradycją jest Śmigus-Dyngus. Tego dnia dziewczyny były „biedne”. Chłopcy chwytali je i zaciągali pod studnie lub do płynącej przez Klucze Przemszy. Przychodzili nawet pod rodzinny dom i lali dziewuchy przy rodzicach wiadrami pełnymi wody. Dziewczyny były całe mokrusieńkie, ale pełne dumy, bo było to dla nich wyróżnienie: najbardziej mokra dziewczyna musiała się również najbardziej podobać. Tak więc dziewczynie, która była sucha w śmigus nie wróżyło to nic dobrego. Po śmigusie odbywały się przechadzki od domu do domu, znów się przebierano. Przebierańcy nosili ze sobą koszyk, do którego zbierali dary. I przyśpiewywali swoim dobroczyńcom: „Przyszli my tu po śmiguście Ino nos tu nie opuście, Dwa jajeczka podarujcie i kiełbaski też” Po śmiguście był również Gaik-Maik. Była to choinka, którą dziewczęta ustrajały w kolorowe wstążeczki i ozdoby, chodziły po wsi, i śpiewały: „Gaik, gaik nasz, szczęście ludziom dasz, Gaiczek zielony pięknie przystrojony. Czerwone wstążeczki, prześliczne dzieweczki. Gaik, gaik nasz, szczęście ludziom dasz.”
Wywiad ze Strażniczkami Kluczewskiej Tradycji. Wywiad z członkiniami Koła Gospodyń – paniami: Marią Guzik i Stanisławą Porcz. 1. Czy mogłyby Panie podzielić się z nami wspomnieniami z młodzieńczych lat, dotyczących przygotowań i obchodów świąt Bożego Narodzenia? W przygotowaniach do Świąt była jedna zasada: ze wszystkim trzeba było zdążyć przed Wigilią. W Wigilię szykowano tylko wieczerzę. Po wieczerzy dziewczęta udawały się na podwórze, gdzie sobie wróżyły. Wróżby były przeróżne: jedna z nich polegała na rzuceniu psom resztek z wieczerzy, wtedy psy zaczynały wyć i szczekać i należało rozpoznać, w którą stronę niesie się głos i wiadomo było, skąd panna będzie miała swego przyszłego męża. Czas świąteczny umilali kolędnicy, którzy chodzili z gwiazdą. Młodzi chłopcy ze wsi zbierali się w grupkę, przebierali i chodzili po swojej i okolicznych wsiach. Później były zapusty. I znowu młodzieńcy przebierali się w różne stroje i chodzili od domu do domu z życzeniami pomyślności w Nowym Roku oraz wszelakiego urodzaju dla gospodarzy.
2. A jak wyglądały zwyczaje związane z Wielkanocą lub przyjściem wiosny? Przed Wielkanocą były wielkie posty. Dość, że nie jadło się tłuszczu, to jeszcze myto garnki za pomocą popiołu, aby pozbyć się wszelakiego tłuszczu z naczyń. W pamięć zapadała zawsze Rezurekcja, której towarzyszyły „strzały”. Chłopaki robili z karbidu, którego używali górnicy, „bomby” i było tak głośno, że ludzie aż podskakiwali. Kolejną wartą wspomnienia tradycją jest Śmigus-Dyngus. Tego dnia dziewczyny były biedne. Chłopcy chwytali je i zaciągali pod studnie lub do płynącej przez Klucze Przemszy. Przychodzili nawet pod rodzinny dom i lali dziewuchy przy rodzicach wiadrami pełnymi wody. Dziewczyny były całe mokrusieńkie, ale pełne dumy, bo było to dla nich wyróżnienie: najbardziej mokra dziewczyna musiała się również najbardziej podobać. Tak wiec dziewczynie, która była sucha w śmigus nie wróżyło to nic dobrego. Po śmigusie znowu odbywały się przechadzki od domu do domu, znów się przebierano. Przebierańcy nosili ze sobą koszyk, do którego zbierali dary. I przyśpiewywali swoim dobroczyńcom: „Przyszli my tu po śmiguście Ino nos tu nie opuście, Dwa jajeczka podarujcie i kiełbaski też” Po śmiguście był również Gaik-Maik. Była to choinka, którą dziewczęta ustrajały w kolorowe wstążeczki i ozdoby, następnie chodziły po wsi, i śpiewały: „Gaik, gaik nasz, szczęście ludziom dasz, Gaiczek zielony pięknie przystrojony. Czerwone wstążeczki, prześliczne dzieweczki. Gaik, gaik nasz, szczęście ludziom dasz.”
3. Jakie jeszcze były tradycje w Kluczach? Tradycje były związane przede wszystkim z weselami, jak chociażby oczepiny, podczas których było mnóstwo zabaw. Ale także przeprowadzenie pani młodej. Najpierw panna młoda wychodziła z domu rodzinnego z obrazem. Później para gości weselnych zamieniała się rolami - mężczyzna przebierał się za pannę młodą, a kobieta za pana młodego. Było to naprawdę śmieszne widowisko, gdy mężczyzna dużej postury przebrany był za pannę, a jego maleńka towarzyszka za rosłego pana. 4. Jak wyglądały stroje codzienne i te świąteczne przed laty? Kobiety zakładały dopasowane bluzki z długimi rękawami., Przeważnie jednokolorowe i jasne, do tego zakładały długie, mocno marszczone spódnice (kiecki), które same ozdabiały jakimiś haftami. Na spódnice zakładały zapaski, czyli fartuszki, również kolorowe. Najczęstszym wzorem na fartuszkach były paski. Na głowach kobiety zawiązywały chustki (jasne, ponieważ w lato podczas upałów nie przyciągały słońca). Buty były na obcasikach i sznurowane. To był strój kobiet raczej odświętny, zawsze czysty i szanowany. Natomiast na co dzień zakładało się mniej piękne suknie i zamiast ładnych bucików gumiaki lub chodziło się boso. Mężczyźni zakładali spodnie bomby, poszerzane u góry i w kolanach oraz specjalnie zwężane na wysokości pół łydki, aby można było założyć na nie buty tzw. „oficerki”. Do tego bluzki i marynarki (raczej w ciemnych kolorach, tak jak i spodnie), a na głowę obowiązkowo czapki, które nazywano myckami.
5. A co z kuchnią? Co mogą nam Panie powiedzieć na temat tego jak dawniej jadano i jakie były tradycyjne potrawy? Kiedyś jadano to, co zdołało się uchować, nic nie kupowało się w sklepach, bo i tam były pustki. Dlatego dawna dieta opierała się przede wszystkim na warzywach, które się sadziło no i na zdrowym wiejskim mięsie. Tradycyjnymi potrawami były zupy, np. polewka, wodzionka na zielonkach ( z grzybami zielonkami), prażuchy, kapusta z grochem, parzybroda, (czyli fitka z długa kapustą, która podczas jedzenia parzyła w brodę), pieczone ziemniaki, zacierka, zalewajka.6. Czy podczas dawnych spotkań towarzyszyły piosenki, jeśli tak, to które z nich lubią panie najbardziej?Tak. Na spotkaniach i różnych uroczystościach zawsze towarzyszyły nam piosenki. Kiedyś znało się ich bardzo dużo, teraz pamięć już nie ta, ale te ulubione znamy prawie w całości i lubimy sobie pośpiewać. Może coś zanucimy od razu i podyktujemy teksty, np. „Jo szedł z Karczmy” (może to piosenka bardziej męska, ale napisana bogata gwarą)
A jo nie chce talarów Ani żadnych piniedzy Tylko Ciebie mój Jaśku kochany Za męża jak najprędzy Za męża byś mnie chciała Trza się było statkować Nie trza było z innymi chłopcami Po lesie spacerować. „Jo szedł z karczmy do domu” Jo szedł z karczmy do domu Tyś na progu siedziała Jo Ci mówił „Dzień dobry” Tyś nie odpedziała Jo Ci nie odpedziała Bom się na Cię zgniewała Zabrołeś mi mój wianek mirciany Com go na głowie miała. Jo Ci wianka nie wróce Tylko Ci go zapłace Jeszcze Ci go w koło w kolusieńko Talarami obtoce. I miła dzieweczka. I przyśpiewka starego kawalera: Nie będę się żenił, aż mi sto lat minie. Aż mnie do dziewczyny powiada na linie, Nie będę się żenił aż mi mina lata, Aż mi synek powie, łożyń, że się tata.
„Korale” Dziewczyna śpiewała rutkę podlewała Rośnij, że mi rutko będę cię zrywała Mnie tam wszystko jedno Czy ty będziesz ze mna Wieczorem czy z rana Czy ja będę sama Mówili mi mama, radzili mi tata Nie wydaj pieniędzy to będziesz bogata Mamusiu, tatusiu Sprzedajcież owce Kupcież mi korale Bo mnie żaden nie chce Co korale miały to się powydały Jo jak sierotecka W drobnych pacioreckach Korale spódnica Chłopców zachwyca I biała bluzeczka 7.Jak spędzano dawniej wolny czas? Zajęć nigdy nie brakowało. Gdy zbliżała się zima to było wielkie darcie pierza. Plotło się też z wikliny koszyki. Jesienią łuskano groch, fasole, bób. Kobiety zajmowały się również rękodziełem. Robiły na drutach, przędły wełnę, len do czego używały różnych przyborów przede wszystkim wrzecion z kądzielą (czyli taka duża szpula) i międlicy (czyli wyżłobionej grubej deski do przędzenia lnu). Latem zaś robiono w polu, kobiety robiły dla swych dzieci gajdy. Były to dwie żerdki (słupki) wbijane w ziemie, miedzy nimi wiązało się prześcieradło i służyło to za hamak, w którym spały pociechy.
8. Czy uważają panie, że tradycja zanika? Jeśli tak, to czym jest to spowodowanie i jak można temu zapobiec? Cóż, czasy się zmieniają. Każdy chce wykonać szybciej prace. Dziś idziemy do sklepu i kupujemy już gotową wełnę, zwiniętą na wałki, a kiedyś trzeba było najpierw ostrzyc owcę, roztrząsnąć i rozczesać wełnę i dopiero skręcać ją na nitki, na końcu robiono swetry. Kto dzisiaj miałby czas na tyle roboty? A poza tym teraz już się nie chowa owiec. Młodzi ludzie chcą żyć wygodnie i zaoszczędzić cenny czas we wszystkich dziedzinach życia, począwszy od gotowania, a kończąc nawet na wpólnych pracach domowych. Już nawet przygotowania do świąt ograniczają się tylko do sprzątania w domu i zakupów w jakimś dużym sklepie. Tak przez zabieganie i ograniczenie wolnego czasu zanika nasza kultura i tradycja, nie ma nawet czasu usiąść i powspominać, a co dopiero przywracać te tradycje. Po to właśnie są Koła Gospodyń Wiejskich, aby podtrzymać jeszcze tę kulturę, stroje ludowe czy potrawy regionalne. Ale nie tylko my podtrzymujemy dawne zwyczaje. Młode kobiety coraz częściej wracają do wyszywania lub robienia na drutach. Młodzież również stara się podtrzymywać tradycje poprzez różne występy czy warsztaty np. rękodzieła. Wspólnie tworzymy jakąś nadzieję na przetrwanie tego dziedzictwa kultury.