160 likes | 389 Views
Legenda „Rycerz Benda”. Tekst: Władysław Śliwoń Ilustracje: uczniowie klasy III b. Władysław Śliwoń. Będziński poeta, autor bajek oraz legend dla dzieci . Pochodzi z Sarnowa.
E N D
Legenda „Rycerz Benda” Tekst: Władysław Śliwoń Ilustracje: uczniowie klasy III b
Władysław Śliwoń Będziński poeta, autor bajek oraz legend dla dzieci. Pochodzi z Sarnowa. Ukończył Akademię Ekonomiczną w Katowicach. Był pracownikiem Prasowych Zakładów Graficznych. Obecnie przebywa na emeryturze. Pisaniem poezji zajmował się od wielu lat, jednak opublikował je dopiero po przejściu na emeryturę. Nasz poeta wydał 5 tomów poezji dla dorosłych oraz książeczki dla dzieci: „Zamkowe bajanie", „Diabeł Boruta i piękna starościanka", "Dorotka", „Rycerz Benda”, „Zygzaki", „Marczela... i w Czeladzi żyrafę mają", „Kucyk Angelo", „Kucyk Angelo znowu z Wami”
Dawno, dawno temu, grzebiąc w starych dziejach,kiedy to brzegi Przemszy zarastała kniejaprzetykana z rzadka kmieci osadami:a to Gzichowianami, a to Sarnowianami,tam znów Łagiszanami, a tu Preczowianami,żyli w niej ludzie, co byli naszymi ojcami.
Różnych zawodów ci ludzie się imali:było trochę kmieci, stolarzy, rybaków i drwali.Myśliwi do domu ze zwierzem wracali,a garncarze glinę w piecach wypalali.Choć w lasach zwierza nie brakowało,a w rzece bogactwo ryby pływało,żyło się nędznie, wszystko biedą stało.
Liche, kurne chaty z dachem do ziemi przyklejoneJak jakieś szałasy naprędce zrobione.Ale za to nad ich marnymi chatamiprzepyszna puszcza szumiała dębami, szumiała sosnami…Stare modrzewie do snu ich usypiała,Lipy zaś miodem pod wieczór pachniały.A ludzie pogodni i mili, czasami swarliwi,kochali swój zakątek i byli szczęśliwi.Do czasu, jednak do czasu-Kiedyś, nagle usłyszeli dziwny pomruk lasu.
Któregoś dnia , jak głosi legenda, przybył tu woj króla Bolesławasławny rycerz Benda.Benda w bojach zaprawiony,bohaterstwem oręża wsławiony,przez króla wielce ulubiony,dostał w nagrodę tę spokojną i przyjazną krainę,dostał we władanie królewską daninę.
Rycerz Benda, jak na dzielnego rycerza przystało kochał las i łowy, ubił też zwierza niemało.Z dziką namiętnością w oczach zabijał sarny, jelenie i dziki, przebijał strzałą kuny, niedźwiedzie i żbiki.I jako myśliwy i jako rycerz nie znał co to dobre serce, a znał tylko zło- to.
Kiedyś, w czasie polowania upatrzył sobie wzgórze, co dziś Zamkową Górą się zowie. Patrząc z góry widział w dole w ramionach matki rzeczne zakole. I tu postanowił zbudować warowne zamczysko, tym bardziej, że w pobliżu miał doprawdy wszystko: i ludzi-prostych kmieci, których zmuszał do roboty, i budulec, i drzewo, i podziemne groty.
Budowla szybko pięła się do góry,w oczach rosły mury,ledwo nadążały podwozy,nic nie znaczyły deszcze i mrozy.
Kiedy już warownia stanęła, a Benda z rodzinązamieszkał w środku, przyszło rozliczyć się z gminą.Ale jako bogaczowi obce były nędza, biedai inne nieszczęścia, więc zapłaty nie dał.Nie znając żadnej litości poszczuł chłopów psami.Nic więc dziwnego, że poddani złorzeczyli i kręcili nosami.Na odchodnym przeklęli złego panażycząc mu, by nie dożył do rana. I nie musieli długo czekać sprawiedliwości, bo kiedy żona z trójką dzieci powracała z gości idąc między warownymi murami zginęła przywalona ciężkimi głazami.
Wtedy butny pan zrozumiał i rzewnie zaszlochał,stracił nagle wszystko, co prawdziwie kochał.Pojął też, że kara Boża to niezwykła siła,która twarde serce mieczem mu przeszyła.Taka jest wola Boża, że za swe niecne czynynikt nie zazna spokoju każdej dnia godziny.Włożył więc na siebie zgrzebny worek,boso i z kosturem, z krzyżykiem wisiorek,i rusza tam, gdzie oczy poniosą.
Poszedł prosto na wschód z pierwszą ranną rosąi dotarł na inne zalesione wzgórze.A wędrował przy błyskawic wtórze.A towarzyszyły mu i gromy i burze.I tu postanowił wieść życie pustelnika...Nic już nie zostało z woja - okrutnika.
Na stromym stoku wykłuł grotę w skaleI tam zamieszkał rozmyślając stale.Wystawił też piękną drewnianą kapliczkęa na jej szczycie wysmukłą wieżyczkę.Tu codziennie godzinami modlił się do BogaAle żadne męki, żadna kara nie jest sroga.I tak cierpliwie odprawiał pokutę przez lat wiele,A ktokolwiek go odwiedzał był mu przyjacielem.Każdemu w potrzebie służył długoa to jałmużnę, a to zielarską przysługę.
I nadszedł wreszcie koniec byłego bogacza, gdy ostatnim tchem wyszeptał „Bóg mi dziś przebacza”…!Długo potem lud prosty opłakiwał swojego świętego nazywając Gołonogiem, bo wciąż widział go bosego. I Gołonóg do dzisiaj zamknął się w legendzie. I tak było, jest i z pewnością będzie.
A wzgórze, co potem Górą Zamkową się stałonajpierw za sprawą Bendy Bendynem się zwało.Za króla Kazimierza Wielkiegowedle prawa magdeburskiegozamek i miasto gotykiem zapisanoi zgodnie z wolą króla Będzinem nazwano.I tak przez wieki Będzin ma herb, zamek i królewskie miano.
Uczniowie klasy III b dziękują za uwagę!