410 likes | 870 Views
Wojciech Zawadzki. Społecznik i patriota w walce z „głodem” książki.
E N D
Wojciech Zawadzki Społecznik i patriota w walce z „głodem” książki
W moich poszukiwaniach udałem się w podróż do przeszłości, do oddalonego o 84 lata Wiśniewa, ówczesnego podwarszawskiego osiedla i ujrzałem go… Stał przy stoliku mój rówieśnik, uczeń gimnazjum, a wokół niego grupka dzieci w oczekiwaniu na parę przychylnych słów i …na książkę. Przedstawiam Wam mojego bohatera, lokalnego Bonaparte – Wojtka Zawadzkiego.
Dzieciństwo i edukacja Wojtka Wojciech Zawadzki urodził się w warszawskiej rodzinie inteligenckiej 3 marca w 1914 roku, a więc u proguwielkiego międzynarodowego konfliktu, który postawił naprzeciw siebie Prusy, Rosję i Austrię, dając Polakom nadzieję na wyrwanie się spod jarzma zaborców. Wojtek był jednym z dwóch synów Stefana urodzonego w 1886 roku i o rok starszej Marii z Lipińskich. Miał 4 latka, a jego narodzony wraz z nadchodzącą wolnością brat 8 miesięcy, gdy 24 grudnia 1918 roku na szalejącą w stolicy grypę „hiszpankę” zmarł jego zaledwie 32 letni ojciec. Stefan Zawadzki był absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorem filozofii, a po rezygnacji z pracy naukowej nauczycielem języka polskiego w szkołach średnich. Maria i Stefan Zawadzcy Mały Wojtuś z tatą
Chłopcy pozostali pod opieką matki i jej rodzeństwa: Stefanii i Zygmunta, zamieszkałych w Warszawie. W obliczu owej rodzinnej tragedii rodzina skierowała cały wysiłek na wyedukowanie Wojtusia i Antosia, pomagając jednocześnie materialnie w ich utrzymaniu. Wątłego zdrowia starszy z braci, ukończył Gimnazjum Stefana Batorego, po czym przerwał naukę w Szkole Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej przy ulicy Klonowej, gdzie niegdyś wykładał język polski jego ojciec. Świadectwo dojrzałości uzyskał po dwóch latach choroby w 1934 roku. Okupacja hitlerowska i zły stan zdrowia pozwoliły mu ukończyć studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego dopiero kilka lat po wojnie. Antoni, idąc w ślady starszego brata ukończył tuż przed okupacją hitlerowską historię na Uniwersytecie Warszawskim. Pani Maria z synkami zamieszkiwała początkowo w Warszawie przy ul. Lwowskiej 13, po czym w roku 1935 zmuszona została przeprowadzić się do mniejszego mieszkania przy ul. Niecałej 8, gdzie w skutek uderzenia bomby, we wrześniu 1939 roku została zburzona ściana kamienicy. Wiosną 1940 roku przeniosła się do Wiśniewa, do domu brata, gdzie chłopcy spędzali każde wakacje i gdzie narodził się ponownie, ale tym razem jako wielki społecznik i patriota mój bohater Wojtek Zawadzki. Gimnazjum Batorego wraz z Janem Nowakiem Jeziorańskim Wiśniewo 18.VII.1937. Siedzi: Wojciech Zawadzki, Jadwiga Zakrzewska, Halina Krysiak. Stoi: Antoni Zawadzki, Krystyna Zakrzewska, (?).
Małoletni Wojtek i jego społecznikowska pasja Wszystko zaczęło się na przełomie lat 20-tych i 30-tych na prawym brzegu Wisły między Żeraniem a Jabłonną, gdzie powstały osiedla zmęczonych zgiełkiem miasta Warszawiaków. I tak to wśród nich, mieszkańców: Piekiełka, Wiśniewa, Płud, Henrykowa, Tarchomina, Białołęki Dworskiej, Marcelina i Choszczówki (nalężących wówczas do gminy Jabłonna, a dziś do dzielnicy Warszawy – Białołęka) szybko wyróżniła się młodzież szkolna i akademicka, która zintegrowała się we wspólnym działaniu i aktywowała edukację lokalnych mieszkańców, dzieci robotniczych, żyjących w bardzo skromnych warunkach, pobawionych jakichkolwiek rozrywek ze względu na zamieszkanie na odległych od Warszawy terenach. Ludność ciągnęła do stolicy, która oferowała pracę poza rolnictwem i kreowała wzorce cywilizacyjne, dość dalekie od ówczesnych białołęckich realiów. W niedalekim sąsiedztwie, dzisiejszym Bródnie w 1931 roku tylko 1,3% ludzi zamieszkiwało domostwa zaopatrzone w kanalizację i wodociągi, aż 40% budynków nie posiadało prądu, a zaledwie 6% miało dostęp do gazu. Podobna sytuacja miała miejsce na dzisiejszej Białołęce, we wsiach i osadach rdzennych mieszkańców, którzy odpowiadali schematowi wspólnoty wiejskiej. Jedyny kontakt za stolicą miała młodzież szkół średnich i wyższych oraz zatrudnieni w niej mieszkańcy, którzy docierali tam jedynym środkiem transportu jakim była kolejka W.K.D. Kursowała ona z Warszawy, przez Most Kierbedzia, wzdłuż szosy Modlińskiej do Jabłonny. Niezawodna, ale dość droga pozostawiła dzieci na prowincji, którym zostało jedynie uczęszczanie do szkół powszechnych w Piekiełku, Henrykowie i Płudach.
Na taką oto okoliczność, w roku 1929 pojawił się tam, uczulony na wszelką biedę ludzką Wojtek Zawadzki, oraz dwaj inniambitnie poczynający sobie zapaleńcy: Tadeusz Huttel i Włodzimierz Rydzewski – przyjaciele mojego bohatera. Chłopcy utworzyli Koło Przyjaciół Wiśniewa, Srebrnej Góry i Okolicy równolegle wydając gazetkę-miesięcznik, noszącą nazwę „Kronika”, której redaktorem został motor wszelkich działań Wojtek. Pismo z wielką pieczołowitością przepisywały ręcznie- oddane owej działalności syna i siostrzeńca- Maria Zawadzka i ciocia Stefania Lipińska. Do dziś zachowało się kilka egzemplarzy owego dzieła , które jest najwiarygodniejszym źródłem wiedzy o życiu ludzi z tej okolicy. To był zaledwie początek społecznikowskiej pasji Wojciecha. W 1929 roku jeszcze jako uczeń gimnazjum zainicjował powstanie wypożyczalni- biblioteki.
Historia powstania biblioteki Piętnastoletni Wojtek, jego brat Antoni oraz ich przyjaciele gromadzili książki z własnych domów, od rodziny, znajomych i tuż za bramą domu w Wiśniewie, urządzili dyżury i akcje ich wypożyczania. Początkowo mieściły się one w koszu na bieliznę. Księgozbiór rósł jednak z tygodnia na tydzień. W tych ciężkich czasach, kiedy nie było dostępu do książek, mimo trudności z oświetleniem, ku uciesze dzieci, które garnęły się do czytania tłumnie z niewinnej zabawy nastolatków powstało dzieło życia mojego bohatera. Na „głód” książki mieszkańcy nie mogli już narzekać. Na rzecz młodych mieszkańców Wiśniewa w 1935 roku Wojciech Zawadzki założył Koło Młodych Polskiej Macierzy Szkolnej. Polska Macierz Szkolna jako organizacja oświatowa wywodzi się z końca XIX wieku. Jej celem było rozwijanie ojczystej kultury i szkolnictwa poprzez działalność opierającą się na inicjatywach społecznych. To właśnie owe inicjatywy, były bardzo znaczącym narzędziem w walce z germanizacją i rusyfikacją podczas zaborów. Za czasów okupacji hitlerowskiej siła Polskiej Macierzy nie osłabła. Objęła ona patronat nad biblioteką Wojciecha. Członkowie Koła Młodych Polskiej Macierzy Szkolnej w czasie kwesty na budowę szkół, Płudy 3 V 1939 r.
Wojtek zmieniał się w młodzieńca, a biblioteka rozwijała się. Aby ów trend utrzymać należało pozyskiwać fundusze na zakup kolejnych książek. W pracę wychowawczo-oświatową chłopaka włączył się wówczas jego brat, oddając się również działalności na rzecz biblioteki. Zawadzcy wprowadzili za wypożyczanie symboliczną opłatę 10 groszy, pozostałe środki uzyskiwali urządzając amatorskie przedstawienia przygotowywane pod działalnością kółka artystycznego. Jednym z aktorów, był przyjaciel Wojtka znany z późniejszego okresu jako „Kurier z Warszawy”, Zdzisław Jeziorański- Jan Nowak, wieloletni dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Pokazy odbywały się w Warszawie na ul. Lwowskiej 13 w mieszkaniu brata Wojciecha-Antoniego. Przed wojną w Wiśniewie funkcjonowała wypożyczalnia dla dzieci i młodzieży, natomiast w Henrykowie znajdowała się filia. Obie jednostki należały w latach 30-tych do wspomnianej powyżej Polskiej Macierzy Szkolnej, pod której opieką znajdował się księgozbiór. Formalna nazwa biblioteki brzmiała: Czytelnia-Świetlica Polskiej Macierzy Szkolnej. Z młodzieżą 30.08.1938r.
W przedwojennych latach biblioteka Wojciecha była jedyną w okolicy, toteż ściągali do niej ludzie z najdalszych stron: Legionowa, Jabłonny, Białołęki, Choszczówki, Żerania, Henrykowa, Piekiełka, Nowego Dworu i Tarchomina. Wysiadając z kolejki zaobserwować można było czytelników zmierzających do biblioteki wszystkimi drogami. Nie trzeba było pytać jak do niej trafić, wierni czytelnicy byli jak kompas. Przed nadejściem okupanta księgozbiór przechowywano na ul. Sąsiedzkiej u Pani Chrzanowskiej. To właśnie w tym domu mieściła się Macierz Szkolna i tu odbywały się potańcówki. Potem przeniesiono go do Państwa Surgiewiczów przy ul. Paderewskiego, dzisiejszej Wiklinowej, do wynajętego pokoiku u Zeńka - jak wspomina Symeon Surgiewicz (brat kolejarza Zeńka zesłanego na roboty do Niemiec; autor wspomnień „Warszawskie ciuchcie”), gdzie pozostał przez cały okres okupacji. Niestety, dziś po obu domach nie pozostał żaden ślad, ale miejsce na mapie zachowało się i zachowa na lata dla tych, którzy chcą pamiętać. Dom Surgiewiczów, lata okupacji EB Ul. Wiklinowa, w dniu dzisiejszym
Rozkwit biblioteki pod czujnym okiem okupanta Kiedy wybuchła wojna, po zakończonej mszy świętej w kaplicy ss. Felicjanek w Wiśniewie, Wojtek wraz z bratem zawsze spieszyli do pokoiku Zeńka, gdzie czekał tum zebranych czytelników. Ta niedzielna pora cieszyła się najwyższą frekwencją. Pragnę nadmienić, iż na posterunku w bibliotece nierzadko były obecne mama i ciocia Wojtka, nieocenione działaczki w latach wojennych. Tłumnie zebrani, oczekiwali w wypożyczalni na książkę, a Pan Wojcieszek- zwany tak przez okolicznych mieszkańców- okraszał tę chwilę kontaktu z czytelnikiem paroma zdaniami o lekturze, o szerszym jej tle historycznym, o autorze. To były doniosłe momenty. W okupowanym kraju nie uczono przecież w siedmioklasowych szkołach powszechnych ani historii, ani geografii Polski, ani literatury pięknej. Nie ustraszył Wojciecha nakaz okupanta, aby wydawać ówczesnej władzy wszelkie publiczne księgozbiory, tym bardziej własność Polskiej Macierzy Szkolnej. Pod brzemieniem potencjalnych represji bracia wytrwale pracowali na rzecz patriotycznego wychowania młodych Polaków, a w środowisku dorosłych, podczas niedzielnych spotkań, jako „urlopowani” studenci nie omieszkali krzewić zapędów niepodległościowych wymieniając biuletyny informacyjne, tajne gazetki i ustne wiadomości.
Obdarzony zdolnościami organizatorskimi Wojciech pracował także jako kierownik Punktu Dożywiania Polskiego Komitetu opieki (później R.G.O. Rada Główna Opiekuńcza) w Piekiełku. W tych ponurych czasach jego działalność była oazą Polskości, nadziei, oświaty i kultury. Wojtek miał niezwykły dar zjednywania sobie ludzi, zbliżania młodzieży, więc utworzenie grupy społeczników było nieuniknione. Ten młody człowiek zdał na szóstkę egzamin z postawy obywatelskiej i patriotycznej. Na przekór okupantowi biblioteka przeżywała swój najbujniejszy rozkwit. Nie istniały inne czytelnie w okolicy. Nie było też żadnych innych rozrywek. Z relacji Antoniego wynika, że śladem owej popularności był zeszyt członków czytelni, którzy odwiedzali ją regularnie w liczbie ponad tysiąca osób. Na dyżury przybywało od 70-ciu do 80-ciu czytelników. Czekali oni często w długich kolejkach. To był z pewnością imponujący obrazek.
Losy biblioteki po wojnie Po wojnie biblioteka rozwijała się nadal jako placówka oświatowa. Najpierw próbę opieki nad nią podjęła Samopomoc Chłopska, ale po rocznej współpracy zrezygnowała. Potem księgozbiór znalazł się pod opieką miejscowej organizacji Stronnictwa Demokratycznego pod kierownictwem Wojciecha i Antoniego Zawadzkich. Podobnie jak za czasów okupacji, wszyscy wiedzieli o bibliotece, ale nikt nie śmiał jej zaszkodzić. Choć księgozbiór zawierał pozycje antykomunistyczne, placówka funkcjonowała bez większych przeszkód. Zabawna historia związana była z wizytacją młodego inspektora, który skonfiskował książkę o tytule „Michał Anioł”, przypuszczając, iż zapewne jej treść rozbrzmiewa o Michale Archaniele, choć powszechnie wiadomo, że Michał Anioł Buonarotti do najświętszych nie należał. W katalogach widniały parafki inspektorów przy pozycjach wyznaczonych do usunięcia. Wysyłane były pisma ze wskazaniem książek niedozwolonych. Pełen księgozbiór o dziwo ocalał.
Dodam, iż praca bibliotekarzy była społeczna, a przy tak dużej liczbie czytelników i książek, które wymagały oprawiania, katalogowania i rzecz jasna wydawania konieczna była pomoc. Brały w tym przedsięwzięciu czynny udział ówczesne uczennice szkolne. Niestety lata 70 i 80-te były początkiem upadu biblioteki. Powstawały inne, publiczne i prywatne księgozbiory a i duch czytania zamierał z roku na rok. Z bezpośredniej rozmowy z Panią Danielą Mroszkiewicz zapamiętałem jednak fakt, iż nie brakowało na półkach biblioteki „nowości” z tamtych lat. Księgozbiór był na bieżąco uzupełniany, a okoliczni mieszkańcy korzystali z niego jak niegdyś, ale było ich stanowczo za mało. EB Dom wuja Lipińskiego, ostatnia funcjonująca siedziba biblioteki EB
Sentymentalna wizyta i wielkie wzruszenie A dziś…Otworzyła metalowe drzwi Pani Daniela Mroszkiewicz- emerytowana nauczycielka historii, członkini rady parafialnej w kościele w Płudach i weszliśmy po schodach w Wieczerniku na piętro. Tam otworzyła kolejne drzwi. Zapaliła światło, ale zanim cokolwiek ujrzałem, poczułem ich zapach, woń staroci, kurzu i historii. Stały tam, grzbietami zerkające w moją stronę, te szare „białe kruki” Wojciecha Zawadzkiego. I wszystko wtedy się zmieniło…Dopadł mnie ten klimat sprzed 80 lat, nostalgia i wielki szacunek do mojego bohatera. Teraz EB poczułem Jego pasję, miłość i oddanie. Zebrane w dużym pomieszczeniu bez okna w liczbie około 10 tysięcy, jak twierdziła Pani Daniela, były namacalną spuścizną po Wojciechu Zawadzkim i Jego bracie.
EB EB EB EB EB
Zapomniane, nie chciane, wszystkie jak jedna obłożone w szary, ciemniejszy- „wydotykany” papier pewnie sprzed kilkudziesięciu lat i jaśniejszy, mam nadzieję, że może z niedawnej przeszłości. Sterczały powtykane w nie karty katalogowe dzięki prawie 10-letniej pracy Pani Danieli i jej córki Izy, na których zapisany były koleje ich losu. Przywieziono je- jak wspomniała- furgonetką i zrzucono na stos. Trafiły tam jako część księgozbioru. W parafii przetrwają, bo to jedyna instytucja, która będzie zawsze istniała. A czego tam nie było… poezja rodzima, obcojęzyczna, proza, słowniki, zbiory wierszy i wierszydełek, lektury i katechizmy, te małe i te duże, dla dzieci i dla dorosłych i starodruki sprzed ponad 100 lat, w różnych językach spisane. Opatrzone bądź to pieczęcią Polskiej Macierzy Szkolnej w Wiśniewie, bądź drugą: Biblioteka w Wiśniewie. Zabytki, pomniki przeszłości…aż żal, że samotne, bo do tej biblioteki już nikt nie zagląda… EB EB EB
Tajne komplety w domu na Weteranów Niebawem, inicjator prac społecznych podjął się kolejnego wyzwania. W roku 1941 wykorzystując swoje szerokie kontakty z lokalną młodzieżą Wojciech Zawadzki rozpoczął pracę nad ich edukacją. Na tak zwanych kompletach, w małym, okolonym ogrodem domku na ustroniu, w którym zamieszkiwali wówczas państwo Zawadzcy, spotykali się młodzi Polacy, aby zaczerpnąć nieco polskości. Dzień w dzień, w tym samym miejscu, w ciasnym pokoiku na Weteranów 13, podzieleni na klasy zasiadali ciasno przy długim stole jadalnym, a przed nimi leżały książki, zeszyty i przybory szkolne. Była nawet tablica i kreda. Nauczyciele prowadzili dzienniki lekcyjne, a pani Maria Zawadzka na koniec i początek lekcji dzwoniła małym dzwoneczkiem. A przerwa…odbywała się w ciszy w nieco zapuszczonym ogrodzie, aby nie ściągać uwagi osób niepowołanych. Najliczniejsza klasa liczyła dwudziestu uczniów, a było ich niespełna sześćdziesięcioro- chłopców i dziewczynek. Przez 3 lata przewinęło się przez tajne komplety około 200 uczniów z Wiśniewa, Piekiełka, Dąbrówki, Tarchomina, Białołęki, Marcelina i Płud.
Gdy w pierwszym roku nauki klasa II była mniej liczna, dzieci zasiadały w pokoiku cioci Lipińskiej, ale potem znacznie ich przybyło, więc nowe klasy I i II uczyły się na dwie zmiany w pokoju stołowym, na rano i na po południe. Młodzież z klasy III zajmowała nadal pokój cioci Wojciecha. Dzieci poważnie traktowały tę tają naukę. Tylko choroba albo inne ważne zdarzenia losowe zatrzymywały je w domach. Wykładowcami kompletów byli Wojciech, jego brat Antoni i ich przyjaciele z grona studenckiego. Uczyli niezależnie od specjalności. Wojciech Zawadzki wykładał język polski i historię, Antonii Zawadzki- geografię i matematykę, Anna Koźmińska- chemię i fizykę, Stanisław Godlewski- matematykę, Bronisław Gass- geografię. Żywotne były także języki obce. Francuskiego uczyła ciotka Stefania Lipińska, łaciny- Feliks Wujtewicz, a niemieckiego i biologii- Maria Wujtewicz. Nie zabrakło też krzewienia wiary, toteż lekcje religii prowadził wikary miejscowej parafii ks. Rutkowski. Uczestnicy tajnych kompletów
Na koniec roku w wielkich emocjach uczniowie i wychowawcy przeżywali egzaminy promocyjne, które przeprowadzali fachowi nauczyciele szkół warszawskich z gimnazjum żeńskiego Pani Tymińskiej oraz męskiego- Szkoły Mazowieckiej, tej do której uczęszczał niegdyś Wojciech. O uczniów Wojciech Zawadzki dbał w szczególny sposób. Troszczył się także o ich patriotyczne wychowanie i wiarę, gdyż Jego dewizą przez całe życie był Bóg, honor i Ojczyzna. I tak, w rocznicę niepodległości, dnia 11 listopada 1943 roku w małym domku na Weteranów zebrało się pięćdziesiąt osób- uczniów i nauczycieli tajnych kompletów- na uroczystej akademii. Na stojąco wysłuchali pięknej przemowy Profesora Wojciecha, poezji recytowanej przez kilka uczennic, odśpiewali chóralnie hymn do słów Słowackiego: „Boga-rodzico Dziewico! Słuchaj nas, Matko Boża: to ojców naszych śpiew. Wolności błyszczy zorza, wolności bije dzwon i wolnych płynie krew…” A potem…wspólnie podzielili się opłatkiem, wymienili drobne upominki i życzyli sobie w wielkim wzruszeniu zdrowia i wytrwałości w oczekiwaniu na wolną Polskę. Taki to był ten dom na Weteranów 13… Uczniowie tajnych kompletów
Z relacji Pani Marii i Feliksa Wujtewiczów (nauczycieli tajnych kompletów) w roku 1983 dom wciąż tam stał. Dziś pozostały po nim ruiny: sterty desek, resztki tynków i kolorowej farby, być może pod którą zachowała się barwa ścian pokoju, w którym rodziła się niegdyś historia. Została tylko zardzewiała tabliczka z adresem przykuta do samotnego drzewa. Nie żyje już staruszka, która tchnęła w swoje płuca oddech tamtych mrocznych czasów zamieszkując w drewnianym domu Wojciecha, zanim czas zrobił sobie z niego pożywkę. Szkoda… Wiosną 1944 roku tajne komplety przeżyły trwogę przez donos do gestapo. Napisał go miejscowy volksdeutscha (Niemiec bez narodowości niemieckiej zamieszkały w Polsce). Bóg czuwał nad Wojciechem Zawadzkim i list został przejęty przez naczelnika urzędu pocztowego w Henrykowie. Terenowy komendant AK nakazał zaprzestać działalności kompletów. Wojciech w porozumieniu z przyjaciółmi nie poddał się jednak rozkazowi i postanowił przenieść szkołę do „podziemia” i rok szkolny doprowadził do końca. Dzieci gromadziły się w małych grupkach, w różnych, czasami odległych, własnych mieszkaniach- na wzór kompletów warszawskich- i już bez dzwoneczka Marii Zawadzkiej, bez kredy i dziennika ukończyły kolejny rok nauki. EB EB Ruiny po domu Zawadzkich
Wiśniewskie tajne, gimnazjalne komplety nauczania, a dla dzieci młodszych nauczanie historii i języka polskiego na poziomie programu dla klas 6 i 7 szkoły podstawowej zostały powołane do życia jako jedne z pierwszych w okupowanej ojczyźnie. Pod presją najcięższych represji stosowanych przez hitlerowców, nie wyłączając zesłania do obozu koncentracyjnego, a nawet śmierci Wojciech kontynuował swą działalność i komplety tajnego nauczania funkcjonowały w Wiśniewie przez 3 lata szkolne, od jesieni 1941 roku do lata 1944 roku aż do Powstania Warszawskiego. Należy dodać, że przeprowadzone latem 1944 roku zapisy na nowy rok szkolny tajnej edukacji zostały wykorzystane za raz po przejściu frontu do utworzenia legalnej szkoły. Młodzież kompletów
Wiśniewskie Szare Szeregi Przy tajnych kompletach, z inicjatywy Wojciecha Zawadzkiego powstała męska i żeńska drużyna wsławionych podczas okupacji Szarych Szeregów- konspiracyjnego harcerstwa polskiego. Spośród uczniów wyłonili się bowiem tacy, którzy nie poprzestali na nauce i wzorem Alka ,Rudego i Zośki wstąpili w szeregi polskich harcerzy tworząc dwa szkoleniowe zastępy. Jesienią dołączył do nich zastęp Zawiszaków- chłopców spoza kompletów i została uformowana drużyna Szarych Szeregów im. Romualda Traugutta. Drużynowym został ppor. AK Jan Raczyński- pseudonim „Wiosna”, niedługo potem formalnie zatwierdzony przez Komendę Hufca. Teoretyczne szkolenie odbywało się w domu państwa Zawadzkich oraz w Legionowie, zaś ćwiczenia praktyczne w lasach Choszczówki i Białołęki. Działalność ta była tym bardziej niebezpieczna, gdyż miała bezpośredni związek z podziemnym ruchem oporu. Harcerze wspomagali oddziały AK wykonując dla nich zadania pomocnicze. Prowadzili służbę informacyjno-wywiadowczą, kolportaż prasy konspiracyjnej, brali udział w akcjach tzw. małego sabotażu na linii kolejowej Warszawa-Praga-Legionowo oraz WKD Warszawa-Jabłonna, tworzyli siatkę łączności, zapoznawali się z bronią. W okresie poprzedzającym wybuch Powstania Warszawskiego drużyna w liczbie czterdziestu harcerzy miała się włączyć z rozkazu AK do akcji zbrojnej „Burza”. Niestety liczne na początku lata 1944 roku łapanki i aresztowania unicestwiły owe plany dezorganizując sieć łączności podziemnej na terenie dzisiejszej Białołęki. Gotowa do walki drużyna nie otrzymała konkretnych rozkazów na godzinę „ W”, więc postanowiła na własną rękę przedrzeć się do walczącej stolicy. Do Warszawy nie zdoła dotrzeć. Zatrzymała się w Golędzinowie, napotykając zgrupowanie Niemców. Po wojnie drużyna Szarych Szeregów została reaktywowana jako 135MDH w Płudach.
Równolegle do powstania drużyny składającej się z samych chłopców do harcerstwa wstąpiły uczennice Tajnego Gimnazjum Ogólnokształcącego w Wiśniewie. Dołączyły do nich dziewczęta uczęszczające na kursy historii i geografii do tejże szkoły. Okoliczności powstania tej grupy były identyczne, co w przypadku chłopięcej. Drużyna przyjęła nazwę „Szarotki”. Prócz wyżej wymienionych szkoleń drużyna była zobowiązana m.in. do organizowania obchodów i rocznic narodowych w domu państwa Zawadzkich, do opiekowania się mogiłami poległych żołnierzy oraz organizowaniu pomocy materialnej (odzieży i żywności )dla wdów i sierot oraz dla uwięzionych w obozach jenieckich i wojennych. Podobnie jak chłopcy, dziewczęta z Szarotek nie dotarły do oblężonej stolicy. Postawa uczniów i uczennic Wojciecha Zawadzkiego jest dowodem na głęboko zakorzenione w nich poczucie miłości do Ojczyzny i rodaków, wielki patriotyzm i wiarę, co niewątpliwie kształtowała ciężka, ale jakże wytrwała praca nauczycieli tajnych kompletów.
Losy gimnazjum im. Romualda Traugutta Gdy nadeszła jesień roku 1944 rodzina Zawadzkich, jak większość mieszkańców została wysiedlona w okolice Skierniewic. W chwili powrotu na macierzyste tereny, a było to w marcu 1945 roku Pan Wojciech ponownie tchnął życie w konspiracyjną młodzież. W takich to okolicznościach, dokładnie 15 marca, tuż po swoich 31-wszych urodzinach, gdy trwały jeszcze działania wojenne utworzył w starym budynku szkoły powszechnej w Piekiełku prywatne gimnazjum, któremu nadano nazwę samorządowego Gimnazjum im. Romualda Traugutta. Było one pierwszą na terenach dzisiejszej Białołęki placówką oświatową, która powstała za zgodą ówczesnych władz. Wielką zasługą braci Zawadzkich było wczesne rozpoczęcie nauki, która była kontynuacją tajnego nauczania, zakończonego wiosną 1944 roku. Rok szkolny nie został zmarnowany i 36 uczniów zasiadło w ławkach nowego gimnazjum. Wówczas to, Pan Profesor Zawadzki będący wykładowcą języka polskiego i historii dokładał wszelkich starań, aby mimo panującego stalinizmu wychować uczniów w duchu patriotyczno- katolickim. W roku 1947 gimnazjum staje się filią Liceum i Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w Warszawie.
Wiele niekorzystnych dla szkoły zdarzeń przyniosły kolejne lata. Ciągłe zmiany organizacyjne, rosnące problemy z wyrównaniem poziomu wiedzy (decyzją władz było pominięcie pierwszego roku nauki w gimnazjach), rozpiętość wieku uczniów, ich integracja i brak dostatecznego przystosowania do warunków szkoły wpływały niekorzystnie na rytm pracy. W roku 1948/49 dla funkcjonującej w gimnazjum już tylko jednej klasy był to ostatni rok nauki i dobiegły też kresu jego losy. Trzeba jednak oddać cześć jego Twórcy, gdyż cieszyło się ono dużą popularnością ze względu na szeroką ofertę pozalekcyjną. Pan Wojciech dostarczał młodzieży wielu patriotycznych doznań, zapewniał jej wypoczynek i rozrywkę. Organizował konkursy i potańcówki. Prężnie działało harcerstwo, którego był opiekunem, a bogaty zbiór książek we wciąż funkcjonującej bibliotece w Wiśniewie dostarczał prawdziwej uczty wytrwałym czytelnikom. Bracia Zawadzcy byli doskonałymi organizatorami zbiorowych wyjazdów do teatrów (zazwyczaj był to Teatr Polski), wycieczek po całej Polsce: Kraków, Wieliczka, Zakopane, Gdynia, Gdańsk, Jasna Góra, Wrocław z wystawą Ziem Odzyskanych, Targi Poznańskie, kopalnia węgla w Katowicach, Żelazowa wola itd. Nie pominęli zakładów pracy, cmentarzy, kościołów, muzeów i fabryk. Przykładali się do wypracowania u młodzieży kulturalnego zachowania w towarzystwie oraz szacunku do osób starszych, kobiet, czy miejsc świętych. Zanurzali młode umysły we wszystkich oznakach nowonarodzonej polskości kształtując je i pogłębiając ich wiedzę.
Losy Profesora Wojciecha Zawadzkiego po 1949 roku Koleje życia rzuciły Wojciecha Zawadzkiego do Zasadniczej Szkoły Budowlanej w Pomiechówku, gdzie pracował jako nauczyciel i bibliotekarz, a w roku 1954 do szkoły podstawowej w Henrykowie, gdzie uczył przez dwa lata. Potem znalazł zatrudnienie w nowo powstałej 11-kasowej szkole przy ul. Podróżniczej w Wiśniewie (dzisiejsza Szkoła Podstawowa nr 257 im. prof. Mariana Falskiego), która uzyskała imię Stefana Czarnieckiego. Profesor napotkał na swej nauczycielskiej drodze wiele problemów, ponieważ idee przez niego głoszone stały się niewygodne dla władz oświatowych. Starano się uszczuplić jego kontakty z młodzieżą i w roku 1959 przeniesiono go do XIII Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie przy ul. Odrowąża 75. Miał wtedy poważne problemy ze zdrowiem, więc dojazdy stanowiły duży problem. EB Szkoła ul. Podróżnicza Wojciech Zawadzki wraz z wychowankami; rok szkolny 1956/57
Uczniowie po zajęciach szkolnych zbierali się licznie w bibliotece prowadzonej przez Zawadzkich, gdzie Profesor mógł otwarcie i szczerze głosić swoje poglądy na temat moralności chrześcijańskiej, honoru i patriotyzmu. Za to był jeszcze niejednokrotnie upokarzany i niedługo potem zakazano mu całkowitego kontaktu z młodzieżą. Jednakże w tej szkole serdeczny stosunek Profesora do licealistów i bardzo docenione przez nich wartości moralne i duchowe spowodowały, iż poddali się oni całkowicie Jego wpływom. Ostateczną decyzją władz Wojciech Zawadzki wykładał odtąd wyłącznie w szkołach dla dorosłych. Do schyłku swojej kariery zawodowej uczył w XIII Liceum Ogólnokształcącym dla Dorosłych przy ul. Brudzińskiego 4 oraz w szkole wieczorowej w Zespole Szkół Chemicznych przy Tarchomińskich Zakładach Farmaceutycznych „Polfa”. Zanim w roku 1975 odszedł na emeryturę, rok wcześniej 24 czerwca otrzymał Złotą Odznakę Związku Nauczycielstwa Polskiego, a 18 września odznaczono Go Złotym Krzyżem Zasługi . Wniosek złożony przez uczniów tajnych kompletów, harcerek i harcerzy „Szarych Szeregów” i uczniów okresu powojennego o odznaczenie Profesora Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski ówczesne władze odrzuciły. Zasłużonym odpoczynkiem nie cieszył się zbyt długo. Jego stan zdrowia stale się pogarszał, więc wychowankowie, zwłaszcza tajnych kompletów służyli Mu pomocą w organizowaniu transportu, czy świadczeniem pomocy medycznej, albo innych przysług. Wciąż o Nim pamiętali.
Profesor Wojciech Zawadzki zmarł 26 maja 1976 roku. Pochowano Go na warszawskich Powązkach w grobie rodzinnym (w kwaterze 42), gdzie spoczywali Jego najbliżsi: dziadek, ojciec, matka i inni. Żegnany był w niezwykłej atmosferze przez trzy pokolenia wychowanków i przyjaciół, którym oddał serce. EB EB
Miejsca pamięci W piątą rocznicę śmierci Profesora, grupa przyjaciół postanowiła godniej uczcić pamięć o swym duchowym wodzu i najdroższym przyjacielu. W czasie uroczystej Mszy Świętej w ścianę Kościoła Narodzenia N.M.P. w Płudach wmurowano pamiątkową tablicę. Od tamtej pory dwukrotnie w ciągu roku- w imieniny i rocznicę śmierci Wojciecha Zawadzkiego-spotykają się i modlą w Jego intencji ci, którzy zapomnieć o Nim nie chcą. Pod dom na Weteranów 38/40 w Wiśniewie podążają starzy sympatycy Profesora i oddają hołd Zarówno Jemu, jak też Panu Antoniemu, który potem już sam prowadził swą rodzinną bibliotekę w domu wuja Lipińskiego. Trzy razy w tygodniu, w każdą środę , piątek i niedzielę czekał na niewielu już czytelników.
Chyba największym dowodem na to, iż osoba Profesora nie poszła w zapomnienie jest Gimnazjum nr 121 przy ul. Płużnickiej, które otrzymało imię Wojciecha Zawadzkiego. W zasadzie patronem owej szkoły został dwukrotnie. Najpierw 11 kwietnia 1997 roku, gdy na uroczystym zebraniu Rady Pedagogicznej ogłoszono Go patronem Szkoły Podstawowej nr 117, a po raz drugi po reformie w 1999 roku, kiedy powstało w jej murach gimnazjum. Wybrano Go, jako wybitnego i zasłużonego pedagoga, wychowawcę i krzewiciela kultury, działacza podziemia w latach wojny, który ponad 40 lat swego życia poświęcił pracy, a przede wszystkim jako przyjaciela młodzieży. W murach gimnazjum, w pracowni historycznej utworzono Izbę Pamięci, gdzie życzliwi spadkobiercy i przyjaciele zgromadzili liczne pamiątki po Profesorze. Stoją tam odrestaurowane biblioteczki, krzesło, skórzana teczka i wiele innych drobiazgów. Na ścianach, umieszczone w szklanych ramach wiszą dokumenty: polskie i niemieckie, świadectwa szkolne, notatki, listy, zdjęcia i legitymacje. A Pani dyrektor przyjmuje gości przy stole, przy którym zasiadali uczniowie tajnych kompletów. Poczułem tam potęgę historii i klimat domu na Weteranów 13. EB EB
Izba Pamięci EB EB EB
W oczach przyjaciół i brata Antoniego Wojciech był życzliwy i uczynny, zwłaszcza wobec osób starszych. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy, choć zawsze był bardzo zapracowany. Przywiązywał wagę do drobiazgów, np. nie zapominał o wysłaniu kartki z życzeniami w dniu imienin. Namawiał do bycia czułym i szczerym, do odwiedzin, wizyt i sprawiania innym najdrobniejszych przyjemności. Nie przywiązywał wagi do pieniędzy. Brzydził się lenistwem, unikał rozgłosu, a najlepiej czuł się w roli pracownika, a nie kierownika. Utrzymywał kontakt z byłymi uczniami i troszczył się o nich. Przez całe życie pracował nad sobą, gdyż był człowiekiem surowych zasad, bardzo pobożnym i wymagającym tak samo od siebie jak i od innych. Dla uczniów był wzorem moralnym. Był niezwykle opiekuńczy wobec swojej matki. Nie brakło Mu cierpliwości, gdy przez wiele lat opiekował się nią czule, cierpiącą, przykutą do łóżka. Był jej głównym pielęgniarzem. Zrezygnował ze wszelkich przyjemności, co świadczyło o wielkim szacunku, synowskim oddaniu i wdzięczności. Maria Zawadzka zmarła 19 października 1972 roku. Ta dzielna kobieta całe życie poświęciła synom i przekazała im tradycje patriotyczne polskiej rodziny, którą można stawiać za wzór.
Wielki zasób żywotności społecznej tkwił w moim realnym poloniście, w wiernym tradycyjnemu obyczajowi i pozytywistycznej pracy bohaterze. Taki to był, ten mój lokalny Bonaparte – Profesor Wojciech Zawadzki - nieoceniony wzór do naśladowania.
Źródło informacji: • Andrzej Sołtan, Historia Białołęki i jej dzień dzisiejszy, Warszawa 2007 • Maria i Feliks Wójtewicz, Komplety na peryferiach, Stolica nr. 24, Warszawa 1983 • Rozmowa z Panią Danielą Mroszkiewicz 24.02.2013 • Wizyta w Gimnazjum nr 121 im. Wojciecha Zawadzkiego 27.02.2013 • Rozmowy z okolicznymi mieszkańcami Zdjęcia: • Zdjęcia oznaczone inicjałami EB wykonałem samodzielnie • Pozostałe zaczerpnięte z odwiedzonych miejsc , stron internetowych lub zeskanowane z wyżej wymienionej książki
Autor Eryk Bubeła kl. 1g Gimnazjum nr 164 z oddziałami integracyjnymi w warszawie Ul. Ostródzka 175