370 likes | 738 Views
Główne cechy filozofii Arthura Schopenhauera i fryderyka Nietzschego. UTWORY, W KTÓRYCH UJAWNIA SIĘ WPŁYW TEORII FILOZOFICZNYCH TYCH DWÓCH MYŚLICIELI. Artur Schopenhauer.
E N D
Główne cechy filozofii Arthura Schopenhauera i fryderyka Nietzschego. UTWORY, W KTÓRYCH UJAWNIA SIĘ WPŁYW TEORII FILOZOFICZNYCH TYCH DWÓCH MYŚLICIELI.
Artur Schopenhauer Urodzony 22 lutego 1788 w Gdańsku w domu przy ul. Św. Ducha jako syn zamożnego kupca i literatki. W 1793 r. rodzina Schopenhauerów wyemigrowała do Hamburga. Początkowo Schopenhauer przygotowywał się z woli ojca do zawodu kupieckiego. Dom w Gdańsku przy ul. Św. Ducha
Po śmierci ojca przeniósł się z matką do Weimaru, gdzie przygotowywał się do studiów uniwersyteckich, tam też zetknął się z Goethem, który go skłonił do badań nad barwami. Zdobył stopień doktora. Dużo podróżował po Europie i kontynuował swoją naukę. Zmarł 21 września 1860 we Frankfurcie.
Poglądy filozoficzne Filozofia Schopenhauera rozpoczyna się od zdania „Świat jest moim wyobrażeniem”. Jedyną rzeczą, którą poznajemy samą w sobie, to nasze ciało. To, co w związku z nim przeżywamy, to wola.Każda wola rodzi się w cierpieniu. Chcemy jeść, bo jesteśmy głodni. Wyzwolenie można osiągnąć tylko przez porzucenie własnej woli, a przejście w wolę zbiorową, przez zupełne zapomnienie o sobie i współżycie z innymi, przez cierpienie i działanie dla innych.
Zafascynowanie Kantem Był zafascynowany teorią Kanta jednak starał się ją uprościć. Nie ma możliwości bezpośredniego dotarcia ani na drodze poznania zmysłowego, ani racjonalnego do „istoty bytu”. Pozostawił trzy - czas, przestrzeń oraz przyczynowość, uważając, że wszystkie pozostałe nie są już stale przypisanymi „koniecznymi" formami lecz tylko zmiennymi sposobami „widzenia świata", zależnymi od historii i potrzeb poszczególnych ludzi.
Wpływ buddyzmu Schopenhauer będący pod wpływem buddyzmu, doszedł do wniosku, że ludzie mają bezpośredni dostęp do własnego wnętrza. Nie chodziło mu jednak o umysł lecz o najbardziej pierwotne odczucia i emocje. Każdy ma bezpośredni dostęp do poczucia własnej woli, czyli przemożnej chęci dążenia w określonym kierunku, który jest uwarunkowany podstawowymi popędami. Popędy te mają charakter irracjonalny i często obracają się przeciw nam. Twierdził, więc że racjonalnym działaniem jest zagłębienie się w sobie, przeanalizowanie własnych popędów, zapanowanie nad nimi i w ten sposób „przekroczenie siebie" i pełne przejęcie kontroli nad własną wolą.
Dekadentyzm U jego podstaw znajdował się lęk przed otaczającym światem. Wyznawcy tego światopoglądu byli przeświadczeni o kryzysie ówczesnej cywilizacji i nadchodzącym zmierzchu kultury europejskiej. Kwestionowali oni wszelkie wartości moralne i społeczne. Polega również na przekonaniu o bezsensowności ludzkiej egzystencji, niemożności walki ze światem i własnej niemocy twórczej.
Dekadencka postawa w twórczości Kazimierza Przerwy- Tetmajera
„Nie wierzę w nic…” Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie, wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów: posągi moich marzeń strącam z piedestałów i zdruzgotane rzucam w niepamięci śmiecie... A wprzód je depcę z żalu tak dzikim szaleństwem, jak rzeźbiarz, co chciał zakląć w marmur Afrodytę, widząc trud swój daremnym, marmury rozbite depce, plącząc krzyk bólu z śmiechem i przekleństwem. I jedna mi już tylko wiara pozostała: że konieczność jest wszystkim, wola ludzka niczym - i jedno mi już tylko zostało pragnienie Nirwany, w której istność pogrąża się cała w bezwładności, w omdleniu sennym, tajemniczym, i nie czując przechodzi z wolna w nieistnienie.
Interpretacja Pierwsze słowa utworu: „Nie wierzę w nic, nie pragnę niczego na świecie, wstręt mam do wszystkich czynów, drwię z wszelkich zapałów’’ wyrażają pesymizm podmiotu lirycznego, a także brak chęci do dalszego życia. Co więcej za pomocą słów „posągi moich marzeń zrzucam z piedestałów” poeta wyrzeka się marzeńi niszczy je tak jak rzeźbiarz posąg Afrodyty, w który włożył sporo pracy, a mimo to nie oddał jej piękna w marmurze. Podmiot liryczny uważa, że wszystkim rządzi konieczność, a wola ludzka jest niczym. Człowiek powinien się podporządkować, bo nic nie jest w stanie zmienić. Autor chce osiągnąć stan nirwany, zgodnie z tym, co proponował Schopenhauer. Chce uwolnić się od potrzeb i cierpień.
„Evvival’arte!” Evival'arte! Człowiek zginąć musi - cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem, nędza porywa za gardło i dusi - zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem, choć życie nasze splunięcia niewarte: evvival'arte! Evival'arte! Niechaj pasie brzuchy nędzny filistrów naród! My, artyści, my, którym często na chleb braknie suchy, my, do jesiennych tak podobni liści, i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte, evvival'arte!
Evvival'arte! Duma naszym bogiem, sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi, możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem, ale jak orły z skrzydłyzłamanemi - więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte? evvival'arte! Evvival'arte! W piersiach naszych płoną ognie przez Boga samego włożone: więc patrzym na tłum z głową podniesioną, laurów za złotą nie damy koronę, i chociaż życie nasze nic niewarte: evvival'arte!
Interpretacja „Evvival’arte”- „niech żyje sztuka” Życie człowieka biednego nie jest nic warte. Ludzie ubodzy nie liczą się. Artyści, którym często brakuje pieniędzy na jedzenie, są porównani do jesiennych liści, ale nic nie jest cenniejsze oprócz sztuki, która jest jedyną prawdziwą wartością. W III zwrotce dowiadujemy się, że bogiem artystów jest ich duma, a słońcem sława. Są jak królowie bez ziemi, pożywienia i domu, ale to orły mimo, że z połamanymi skrzydłami. W ich piersiach jest natchnienie – ogień Boży, dlatego patrzą na innych z podniesioną głową i nie chcą bogactwa, ani złotych koron. Mimo, że w oczach filistrów nie mają żadnej wartości będą wciąż powtarzać słowa: „Niech żyje sztuka’’.
„Koniec wieku XIX” Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy, złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze. Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy? Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem, którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona. Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona, co się zabija, kiedy otoczą go żarem?
Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie? Rezygnacja?... Czyż przez to mniej się cierpieć będzie, gdy się z poddaniem schyli pod nóż gilotyny? Byt przyszły?... Gwiazd tajniki któż z ludzi ogląda, kto zliczy zgasłe słońca i kres światu zgadnie? Użycie?... Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie. co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda. Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy, dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza? Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza, człowiecze z końca wieku?... Głowę zwiesił niemy.
Interpretacja Podmiot liryczny wypowiada się w imieniu ogółu ludzi z końca wieku. Poeta próbuje odpowiedzieć na pytania o sens życia stawiając pytania retoryczne. W pierwszej zwrotce nie przeklina, bo tak postąpiłby dziki, nie znający Boga. Nie posługuje się też ironią, gdyż to nic nie zmieni. W drugiej uważa, że nie może gardzić, gdyż tak robi tylko głupiec, który nie może nic osiągnąć. Nie chce też za przykładem skorpiona zwabionego w pułapkę popełnić samobójstwa z rozpaczy. Z kolei w równej walce nie ma szans, bo jest jak „mrówka rzucona na szyny’’ pod rozpędzony pociąg. Rezygnacja też nie jest wyjściem, bo nie przynosi ulgi. Nie może kierować się gwiazdami, bo odczytywana z nich przyszłość nie jest pewna. W ostatniej strofie podmiot liryczny pyta się, co więc pozostało, co powinien robić i czym się kierować, gdy dotychczasowa wiara nie wystarcza. Jednak nie dostaje odpowiedzi. Ostatnie cztery wersy okazują zagubienie, bezradność wobec bliżej nieznanego zagrożenia, a brak odpowiedzi nie pozwala się przygotować do tego, co może nastąpić.
Echa schopenhauerowskiej postawy wobec życia w twórczości Leopolda Staffa
„Deszcz jesienny” O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, Dżdżu krople padają i tłuką w me okno... Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny... O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny... Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze Na próżno czekały na słońca oblicze... W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą, W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą... Odziane w łachmany szat czarnej żałoby Szukają ustronia na ciche swe groby, A smutek cień kładzie na licu ich miodem... Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem W dal idą na smutek i życie tułacze, A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, Dżdżu krople padają i tłuką w me okno... Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny... O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny... Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny... Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny... Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię... Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie... Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło. Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło, Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno... Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną... Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą... Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, Dżdżu krople padają i tłuką w me okno... Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny... O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny... Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie I zmienił go w straszną, okropną pustelnię... Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem I kwiaty kwitnące przysypał popiołem, Trawniki zarzucił bryłami kamienia I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia... Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu Położył się na tym kamiennym pustkowiu, By w piersi łkające przytłumić rozpacze, I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, Dżdżu krople padają i tłuką w me okno... Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny... O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Interpretacja W pierwszej zwrotce ukazane są senne mary snujące się po pustkowiach, odwiedzające groby i opłakujące swoje życie. Na próżno czekały na radość więc odeszły w smutku, a ich marzenia nie spełniły się. W zwrotce drugiej podmiot liryczny wyraża swój żal, który wynika z doświadczeń całego życia: odejście i śmierć najbliższych. Poczucie szczęścia wywołują w nim skojarzenia dotyczące niedoli i cierpienia ludzi (śmierć nędzarza, pożar zagrody wiejskiej, śmierć dzieci w ogniu). W zwrotce trzeciej pojawia się motyw ogrodu, który może symbolizować duszę ludzką. Szatan jest symbolem zła, który jednak ulega ogólnemu smutkowi. Diabeł patrząc na swoje dzieło rozpłakał się. W swoim wierszu Staff tworzy nastrój smutku, melancholii, poczucia beznadziejności. Umacnia go powtarzający się refren z motywem jesiennego deszczu. Ideą wiersza jest przekonanie, że życie człowieka jest pozbawioną sensu wędrówką pełną cierpienia, bólu i płaczu.
Fryderyk Nietzsche Nietzsche urodził się 15 października 1844 w Röcken (Niemcy). Był synem luterańskiego pastora. Od śmierci ojca w 1849 roku domem Nietzschego zarządzały kobiety. Nietzsche rozpoczął naukę w szkole miejskiej, którą kontynuował w gimnazjum przykatedralnym. W tym czasie samodzielnie zapoznał się z klasyczną muzyką niemiecką. Po ukończeniu gimnazjum zaproponowano mu bezpłatne kontynuowanie edukacji w Pforcie. Studiował w zakresie filologii klasycznej, teologii, historii Kościoła i sztuki. Odbył służbę wojskową i zaoferowano mu profesurę nadzwyczajną na katedrze filologii klasycznej uniwersytetu w Bazylei. Miał wtedy niecałe 25 lat.
Pierwsze bóle głowy wystąpiły u Nietzschego w 1856 roku, przybierając w późniejszym okresie formy nawet kilkudniowych ataków migreny.Próby kuracji nie dawały rezultatu, Nietzsche uznał, że sam będzie dla siebie najlepszym lekarzem. Zrezygnował z profesury. W 1882 roku poznał LouAndreas-Salomé znajomość ta szybko przerodziła się z jego strony w gorące uczucie. Po nieudanej próbie oświadczyn nastąpiło rozstanie. Był to jedyny związek filozofa. Choroba stale rozwijała się i przerodziła w obłęd. Na przełomie 1888 i 1889 roku nastąpiła gwałtowna utrata rozeznania w sytuacji i kontaktu z otoczeniem. Ostatnie 3 lata życia Nietzsche spędził w całkowitym oderwaniu od świata i apatii. Zmarł 25 sierpnia 1900 r.
Nietzsche w 1861 roku Lou Andreas-Salomé, Paul Rée i Nietzsche Nietzsche w mundurze pruskim
Poglądy filozoficzne W rozwijaniu teorii sięgał do myśli m. in. Darwina, Spencera. Bliska mu była filozofia starożytna: teoria przyrody Heraklita z Efezu, teoria człowieka sofistów. Z relacji Platona o poglądach Kaliksta i Trazymacha czerpał wątki do koncepcji nadczłowieka. Rozwinął relatywistyczne teorie: poznania i wartości. Był krytykiem współczesnej mu moralności. Inspirowany darwinizmem i filozofią Schopenhauera.
Śmierć Boga i nihilizm Zdaniem Nietzschego człowiek współczesny przestał odczuwać obecność Boga w świecie. W owych czasach czyny człowieka pociągały za sobą reakcję Boga w życiu doczesnym, Boga należało się bać. Dziś każdy może liczyć na Jego miłosierdzie – rozważa się problem, czy piekło w ogóle istnieje. Komu potrzebny jest taki Bóg? Dlatego musiał on przenieść się w sferę abstrakcji. Jest jeszcze, lecz jako martwy. Razem z Bogiem usunięta została z naszego świata metafizyczna podstawa wszelkich wartości. Nie ma prawdy, ani dobra. Bóg umarł „z litości do człowieka”. Człowiek musi na nowo podjąć trud stanowienia wartości, lecz zdaniem Nietzschego nie jest w stanie.
Stąd bierze się nihilizm – udawanie, że nic się nie stało, zaprzeczanie, że istnieją jakiekolwiek problemy. Nihilizm w rozumieniu Nietzschego to akceptacja pozorów, uznanie za wartość tego, co jest już bez-wartością. Łatwe i wygodne życie, przyjemne i pozbawione napięcia. Tak rozumiany nihilizm jest wrogi życiu. O nihilizmie mówi Nietzsche wtedy, gdy „najwyższe wartości tracą wartość”. Z tego względu mamy w dziejach do czynienia z podwójnym nihilizmem: pierwszym, którego symbolem jest chrześcijaństwo– zanik wartości życia, tego, co w życiu było dotychczas ważne – i drugim, z którym dodatkowo mamy do czynienia teraz, gdy tradycyjne formuły teologiczne i uzasadnienia tracą swą moc.
Moralność panów i moralność niewolnicza Nietzsche podkreślał, że każdy ma taką moralność, jaką ma naturę. A ponieważ natura jest słaba lub silna, wyróżniał moralność panów i niewolników. MORALNOŚĆPANÓW • Dostojność • Godność osobista • Stanowczość • Sprawność • Pewność działania • Bezwzględność w osiąganiu celu MORALNOŚĆ NIEWOLNIKÓW • Skłonność do litości • Miękkość serca • Uległość • Altruizm • Niepewność
Nadludzie i podludzie NADLUDZIE PODLUDZIE Nadczłowiek jest osobą, która pragnie wydostać się z kolein życia i każdą chwilę przeżyć jak najlepiej. Co więcej nie obowiązują go zasady dotyczące reszty ludności. Przezwycięża swój lęk i idzie do wyznaczonego celu. Poddają się losowi jaki ich spotyka. Nie posiadają chęci walki o lepszy byt. Są to ludzie przyzwoici, spełniający swoje obowiązki.
Nietzscheanizm Filozofia optymistyczna głosząca, że życie ludzkie ma sens, a jest nim dążenie do doskonałości – ideału nadczłowieka. • odrzuca chrześcijańską moralność pojęcia dobra i zła • człowiek jako jednostka najwyższa powinien głosić kult siły fizycznej i psychicznej. • postawa egoistyczna, egocentryczna odznaczająca się pogardą dla przeciętnych ludzi.
„Kowal” Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych, Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą, Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło. Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze, Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne, Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę, Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne. Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem, Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne: W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne! Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym razem, Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte, Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.
Interpretacja W sonecie „Kowal” podmiot zakłada, że są w nas rzeczy dobre i wartościowe. Znajdują się gdzieś w głębi duszy i są porównane do wulkanu. Ten może eksplodować i wylać z siebie lawę lub być w stanie spoczynku. Wyrzuca „masę kruszców” i chce ukształtować z nich serce. Jest to coś bardzo wartościowego i ważnego. Serce to zostanie zniszczone kiedy będzie słabe, ponieważ lepiej jest nie istnieć niż być słabym. Tytułowy bohater jest zgodnie z filozofią Nietzschego nadczłowiekiem. Wie, że dzięki wykutemu sercu będzie miał siłę do pokonywania przeszkód i realizowania marzeń. Nasuwa nam się tutaj przysłowie „Każdy jest kowalem swego losu”. Wiemy, że wszystko zależy od nas samych, od tego jak pokierujemy naszym życiem.
DZIĘKUJEMY ZA UWAGĘ Wykonały: Daria Feliciak Klaudia Łukaszewska