E N D
Wydawałoby się, że piratem jest każdy, kto ściąga z sieci udostępnione tam filmy, muzykę, książki czy programy. A jednak sami policjanci twierdzą, że to nie do końca prawda. Informacje, że policja przeszukuje mieszkania internautów ściągających muzykę czy filmy z witryn internetowych lub poprzez serwery P2P to nieporozumienie. Możemy ściągać, tylko osoby, które udostępniają i poprzez to rozpowszechniają nielegalne pliki innym użytkownikom sieci. Samo ściąganie to nie kryminał. Natomiast udostępnianie takiego utworu grozi sprawą o odszkodowanie. Bo wystawiając w sieci plik do ściągnięcia pozbawiamy zarobku producenta, który taki utwór sprzedaje. Jakiego zarobku? W przypadku pojedynczego pliku muzycznego – około 40 groszy. Tyle wynoszą tantiemy pobierane np.. Przez ZAIKS.
Dla prawników sprawa jest jasna : Jeżeli użytkownik sieci korzysta z utworu wbrew zasadom ustalonym przez posiadacza majątkowych praw autorskich, może zostać zobowiązany do podwójnej, a w przypadku, gdy naruszenie jest zawinione, potrójnej wysokości opłaty licencyjnej na rzecz autora - tłumaczy prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Prof. Nowińska podkreśla problem tzw. dozwolonego użytku.Prawnicy prawie od 15 lat zastanawiają się, co zrobić, by ograniczyć niedozwolone korzystanie z utworów, stąd wziął się m.in. pomysł licencji otwartej, w tym także na utwory wprowadzone do sieci. Rozwiązania jak do tej pory nie znaleziono i ciężko będzie to znaleźć - wyjaśnia prof. Nowińska.
Zasady producenta i dystrybutora są jasne. To oni decydują kto ma prawo do dzielenia się utworami. Internauta, który na swojej stronie, albo poprzez tzw. sieci P2P (pozwalające na pobieranie zasobów z dysków innych użytkowników sieci) wystawia np. film jest w sieci widoczny.To wystarczy, by na wniosek przedstawiciela prawnego pokrzywdzonego policja zainteresowała się taką osobą i wszczęła postępowanie przygotowawcze w sprawie. Zdaniem ekspertów zmiany prawa powinny zmierzać do zaostrzenia sankcji za piractwo komputerowe. Z drugiej jednak strony, twórca powinien być zobowiązany w utworach wprowadzanych do sieci do wskazania zakresu dozwolonego użytku.
Z szacunków Zrzeszenia Producentów Audio-Video (ZPAV) wynika, że skala piractwa w Polsce nie jest mała. Każdego dnia w Polsce może byćściąganych z sieci nawet 5 mln nielegalnych plików. A jednak sprawy o naruszenie praw autorskich w internecie rzadko trafiają do sądów. Postępowanie dowodowe jest zbyt skomplikowane, a droga prawna uciążliwa. Trzeba udowodnić internaucie, że wiedział o pirackim pochodzeniu utworu. W końcu np. poza muzyką udostępnianą nielegalnie, w sieci jest mnóstwo serwisów oferujących spore zasoby za darmo i to zupełnie legalnie.
Piractwo czy bezinteresowna pomoc? Tłumacze - hobbyści, jak sami siebie nazywają, wystosowali list otwarty w sprawie swojego portalu. Podkreślają, że nie mogli działać nielegalnie, bo polskie prawo samo nie jest jasne w przypadku tłumaczeń. "Podkreślamy, że nie zarabiamy na tłumaczeniach nawet złamanego grosza. Robimy wszystko we własnym wolnym czasie, w ramach własnych ambicji i w imię szeroko pojętej publicznej pomocy. Prezentujemy tym samym bezinteresowność, o jaką w dzisiejszych czasach niezmiernie trudno" . napisali w oświadczeniu.Twierdzą, że ich napisy, to pomoc dla tych, którzy nie znają języków obcych, dla głuchoniemych, a nawet dla niedowidzących, którzy nie mają możliwości powiększenia niewielkich "legalnych" napisów do filmów.