1 / 24

-godzina, która zmieniła historię...

Mieszkańcom Wielunia, którzy przeżyli koszmar II wojny światowej oraz młodym, aby pamiętali o tragedii swojej małej ojczyzny... Autorka. 4:40. -godzina, która zmieniła historię.

doctor
Download Presentation

-godzina, która zmieniła historię...

An Image/Link below is provided (as is) to download presentation Download Policy: Content on the Website is provided to you AS IS for your information and personal use and may not be sold / licensed / shared on other websites without getting consent from its author. Content is provided to you AS IS for your information and personal use only. Download presentation by click this link. While downloading, if for some reason you are not able to download a presentation, the publisher may have deleted the file from their server. During download, if you can't get a presentation, the file might be deleted by the publisher.

E N D

Presentation Transcript


  1. Mieszkańcom Wielunia, którzy przeżyli koszmar II wojny światowej oraz młodym, aby pamiętali o tragedii swojej małej ojczyzny... Autorka

  2. 4:40 -godzina, która zmieniła historię...

  3. Jestem wielunianką od kilku pokoleń. Kocham moje miasto i znam jego historię. Wspólnie z rodzicami i starszymi krewnymi, naocznymi świadkami tragedii miasta w dniu 1 września 1939 roku ubolewałam, że ponad 60 lat nie uświadomiono Polakom prawdy o tym fakcie historycznym. W lipcu 2004, gdy z kolonistami zwiedzaliśmy Westerplatte, przekonaliśmy się, że 76-letni przewodnik nie słyszał w ogóle o Wieluniu i jego tragedii. Nie wiedział nawet , gdzie leży miasto. A to przecież u nas 1-go września 1939 roku o godzinie 4.40 rozpoczęła się najkrwawsza w dziejach ludzkości wojna-II wojna światowa.

  4. W przededniu wojny Wieluń był 15-tysięcznym miasteczkiem położonym 21 km od granicy polsko-niemieckiej. Nie było tu żadnego przemysłu, wielunianie utrzymywali się z rolnictwa, handlu i rzemiosła. W mieście nie było wojska, informacje o przebywających w Wieluniu żołnierzach polskich czy polskiej brygadzie kawalerii zawarte w relacji lotnika Luftwaffe biorącego udział w ataku, nie są prawdziwe. Prawdopodobnie miały one na celu usprawiedliwienie nalotu na ludność cywilną. Wieluń nie stanowił także zaplecza aprowizacyjnego dla polskich oddziałów ze względu na bliskość granicy z Niemcami i nie był także węzłem drożnym o strategicznym znaczeniu.

  5. Bezbronne, śpiące miasteczko, w którym nie było ani jednego żołnierza zaatakowały niemieckie bombowce. W czasie pierwszego nalotu zrzucono na nie 29500 kg bomb burzących, 11 250 kg bomb taktycznych. Z broni pokładowej ostrzeliwano uciekającą ludność cywilną. W wyniku bombardowań 70% zabudowań miasta uległo zniszczeniu. Śmierć poniosło około 1200 osób. To u nas zburzono zabytkowy polski kościół-kolegiatę z XV wieku i żydowską synagogę. Pierwsze bomby spadły na Szpital Wszystkich Świętych, na dachu którego wymalowane były czerwone krzyże. Na miejscu zniszczonej placówki wzniesiono w roku 1957 budynek szkolny, w którym, już od 22 lat nauczam języka niemieckiego.

  6. Zbombardowanie szpitala • Pierwszy szpital w Wieluniu ufundował przed 1380 rokiem książę Władysław Opolczyk. Funkcjonował on przez przeszło 450 lat, aż do roku 1838. W roku 1840 wybudowano nowy szpital pod wezwaniem Wszystkich Świętych. Był to budynek piętrowy o 20 salach, z których 12 wyposażono w 40 łóżek. Był to jeden z najnowocześniejszych szpitali w guberni kaliskiej. W 1939 roku posiadał 120 miejsc leczenia. Pracowało w nim 3 lekarzy, jedna położna, 12 pielęgniarek i jedna laborantka. O godzinie 4.40, w dniu 1 września 1939 roku na wieluński szpital spadły pierwsze w II wojnie światowej bomby. Budynek został zburzony. Śmierć poniosło 26 pacjentów i 6 pielęgniarek. Wśród nich były 2 siostry zakonne.

  7. Oto krótka relacja świętej pamięci ordynatora szpitala doktora Zygmunta Patryna. • “Wczesnym rankiem obudził mnie huk nisko lecących samolotów. W chwilę potem usłyszałem przeraźliwy świst i wybuch bomby na terenie ogrodu szpitalnego. Była to pierwsza bomba, która padła na Wieluń.(...)Uciekałem z domu boso, w biegu zdążyłem chwycić leżące na krześle ubranie(...)Nawracające samoloty powtórnie zrzuciły bomby na szpital. Jedna z nich spadła znowu na teren ogrodu szpitalnego i powstał olbrzymi lej(...)Samoloty zrzucały bomby burzące i zapalające. Budynek został trafiony i zaczął się palić(...). Udałem się do płonącego szpitala. Na schodach przed wejściem do budynku leżał zabity człowiek. Nie był to jednak chory, lecz ktoś, kto przybiegł tu z miasta. Na chodniku przed szpitalem również leżeli zabici. W gruzach szpitala usłyszałem krzyki, wołanie o pomoc. Razem z siostrami zaczęliśmy wspinać się po gruzach by dotrzeć do tego, który krzycząc wzywał pomocy. Przez poruszanie gruzów zaczęły się one osypywać(...)zmiażdżyły wzywającego pomocy. Obok szpitala było wielu rannych. Poleciłem siostrom zabrać z sali porodowej prześcieradła i opatrywać rannych. Przed szpitalem zatrzymaliśmy furmankę, kazałem ułożyć na niej rannych i chorych i odesłać do Sieradza.”

  8. Wspomnienia mamy i cioci...

  9. Pierwszy września- dzień tragiczny narodu polskiego, • bo padliśmy pod bombami okupanta hitlerowskiego • Ciocia tak wspomina dzień swoich dziesiątych urodzin... • Z przejęciem szykowała się już wcześniej, aby rozpocząć naukę w trzeciej klasie. Żyła szkołą i nie bardzo zwracała uwagę na starszych domowników, którzy coś szeptali o gazach. Rodzina składała się z 12 osób. • „Wczesnym rankiem 1.09.1939 roku wpadła do domu babcia z ulicy Panieńskiej(dziś Kopernika)Wokół ust miała mokry ręcznik. Krzyczała, że puszczają gazy. Nagle dało się słyszeć przeraźliwe wycie syren. Mamusia kazała • nam się szybko ubierać. Jej brat, który mieszkał obok nas • (Św. Barbary 56, a my 54) szybko zdecydował, że musimy wspólnie uciekać do jego teściowej. Miała ona duże gospodarstwo we wsi Wierzchlas-7km od Wielunia. Zgromadziło się tu wiele rodzin. Stefania Jurewicz krzyczała, że musimy uciekać, bo zginiemy. Inni starsi przytaknęli, że trzeba ciągnąć w kierunku Łodzi. Właścicielka gospodarstwa dała namówić się do ucieczki pod warunkiem, że zabierze cały swój żywy inwentarz. Dorośli mieli jej w tym pomóc. W krótkim czasie zaprzężono konie do dużego, drabiniastego wozu. Paczki i małe dzieci znalazły na nim schronienie. Dalej szli starsi, a na końcu pani Kik prowadząca bydło, w czym pomagali jej uciekinierzy. Widok był naprawdę bardzo smutny. Warkot samolotów i spadające bomby wszystkich paraliżowały. Płacz i krzyk towarzyszyły tej kawalkadzie. Słychać było jęki rannych. Sypialiśmy w stodołach i ocalonych chatach wiejskich. Naloty były coraz częstsze. Podczas jednego z nich zginął mój wujek Bronisław Wrześniewski – najstarszy brat mamy...

  10. Okupant święcił triumfy. Ucieczka na nic się zdała. Wszędzie było to samo – zniszczenia, gruzy, płacz, po tych, którzy się nie odliczyli. • Po tygodniu wracaliśmy do naszego kochanego, zrównanego z ziemią Wielunia. Dom rodzinny ocalał. Cud, bo mieliśmy gdzie zamieszkać! Miasto zostało zniszczone w 70%. Babcia nie wierzyła, że wujek zginął. Codziennie wychodziła przed furtkę w nadziei, że go ujrzy. • Lata okupacji były straszne. Brakowało nam żywności, odzieży, wolności i spokoju. Nawet chleb był porcjowany. Mamusia u piekarza Piotrowicza piekła nam placki ziemniaczane. Tatuś za to, że potajemnie kupił worek mąki od pana Majsiaka z Osjakowa przebywał pół roku w obozie w Schwarzwald. Musiał tam z innymi wspólwięźniami kopać głębokie rowy. Pracujących pilnowali żandarmi i wielkie psy. Tatuś powrócił do domu, ale jako “chodzący trup”.Jego kości pokryte były skórą pokaleczoną przez infekty. Nie było już dla niego ratunku. Wkrótce zmarł”.

  11. ...i innych wielunian...

  12. Eugeniusz Kołodziejczyk opowiada, że jego ojciec, jako oficer łączności, otrzymał powołanie do wojska. Nocą z 31sierpnia na 1 września jechali do Wielunia. Około 4.35 usłyszał na Nowym Rynku jakiś narastający ciężki odgłos. • Ojciec krzyknął, żeby trzymać konie, a potem był huk, dym, ogień, zawyła syrena i rozpętało się piekło. • Eugeniusz Kołodziejczyk był dwa razy aresztowany i jako robotnik przymusowy przebywał w Niemczech. • Po koniec wojny był świadkiem nalotu bombowego na Berlin. Przestał pracować i zaczął liczyć bombowce na niebie. W pewnym momencie podszedł do niego Niemiec. Polak obawiał się, że tamten go uderzy. Ten jednak tylko zapytał, co robi. Pan Kołodziejczyk odpowiedział, że wyobraża sobie, ile kobiet, dzieci i starców będzie musiało teraz umrzeć. Niemiec objął go i pocałował. Kołodziejczyk poczuł, że jest to pierwszy krok do pojednania. • Pani Janina Grabowska mieszkała na obrzeżach miasta na ulicy Krótkiej. Ojciec z sąsiadem wstali wcześniej i obserwowali krążące samoloty. Kiedy spadły pierwsze bomby, wszyscy zaczęli uciekać w pole. Potem wyszli z miasta i dotarli za Wartę. Tułaczka trwała kilka dni. • Ulica Św.Barbary jakoś ocalała. Pani Kazimiera Wolniewicz pamięta rannych ludzi i nisko latające samoloty. • Pani Zofia Burchacińska mieszkała w samym centrum wydarzeń przy ulicy Sienkiewicza. Uciekała boso, w koszuli nocnej przez okno. Chowała się z mamą w piwnicach.

  13. Opis ataku widziany oczyma pilota Luftwaffe...

  14. „Przede mną na ukos grupa domów, jakieś zabudowanie dworskie albo mała wieś. Dym unosi się stamtąd i powleka ciemną smugą żółte pola i połyskującą rzekę. Wieluń – nasz cel! W mieście kilka domów stoi w wielkim ogniu. Jednak wysoko ponad tym ciemne punkty na tle niebieskiego nieba z błyskawiczną szybkością tu i ówdzie śmigające jak ważki nad lustrzaną taflą wody: to nie­mieckie myśliwce, które oczekują i mają ochraniać nasz atak… Mój pierwszy atak na żywy cel! Przez ułamek sekundy błysk świadomości: tam w dole jest żywe miasto, miasto pełne ludzi… Wprawdzie są to żołnierze, a ja atakuję tylko żołnierzy… Ulice w dole wyglądają jak obrazek z pocztówki, a ciemne punkty, które się na nich poruszają są celem. Niczym tylko celem. Na wysokości 2500 metrów życie na ziemi traci swoją wagę… Wysokość – 1200 me­trów… pierwsza bomba spada!...

  15. ...A teraz spojrzenie w dół. Bomba upadła dobrze, wprost na ulicę. Wybucha dym, a czarna masa, która sunęła wzdłuż ulicy, zatrzymuje się. Na miejscu, w które trafiłem, powstało ciemne kłębowisko. I w to kłębowisko padają serie bomb z innych samolotów. Słaby ogień przeciwlotniczy z lasku od strony północnej. Zdaje mi się, że wzięto na cel Perkuna. Wokół jego maszyny błyskają strzały. Lecz my kierujemy lot zgodnie z roz­kazem ku północnemu wylotowi miasta. Znowu bomby! Tuż za miastem jakaś zagroda za­pchana wojskiem i zaprzęgami. Jesteśmy na wysokości zaledwie 1200 metrów, opadamy na 800. Bomby spadają, a zagroda tam w dole znika w ogniu i dymie razem ze wszystkim, co się w niej znajduje. Odwrót! Ostatni ładunek, ten najcięższy spada na rynek. Fontanna płomieni, dymu i odłamków wyż- sza niż wieża małego kościoła..ostatnie spojrzenie: z polskiej brygady kawalerii nie pozostało nic…”

  16. Niecałe 40 minut później...

  17. Wiersz Gerharda Bindera...

  18. W lutym 2003 na łamach czasopisma “Der Spiegel” toczyła się dyskusja na temat terroru powietrznego skierowanego przeciwko miastom niemieckim. Studenci tłumaczyli na język polski całą wypowiedź ambasadora dr Andrzeja Byrta z nr 6 “Spiegla” który dziwił się, że w dyskusji nie wspomniano nic o Wieluniu. “Es wundert mich jedoch, dass die Zerstorung der 15 000 Einwohner groben polnischen Stadt Wieluń am 1 September 1939 nicht erwahnt wird. Wieluń lag nach wenigen Stunden zu 70 % in Trummern, 1200 seiner Einwohner wurden bei dem Angriff getotet.” Przetłumaczyli to następująco: “Dziwi mnie jednak że nie wspomina się o zniszczeniu 1 września 1939 roku liczącego 15 tysięcy mieszkańców polskiego miasta Wielunia. Po kilku godzinach leżał on w 70 % w gruzach, w czasie nalotu zginęło 1200 mieszkańców. Chociaż niszczące działania wojenne niemieckiej Luftwaffe w przypadku bezbronnego, nie mającego znaczenia militarnego Wielunia, było znacznie większe niż w Guernice, to nie znalazł się jeszcze żaden Picasso, który opłakiwałby los tego miasta.”

  19. W następnej fazie zajęć opowiedziałam studentom , że po lekturze tego artykułu emerytowany profesor historii z Badenii Wirtembergii ś.p. Gerhard Binder napisał w lutym 2003 piękny wiersz o Wieluniu i przesłał mi . Przetłumaczyłam go na język polski. In memoriam Wieluń 1 September 1939 Zerstorung suchte heim das kleine Stadtchen am ersten Kriegstag. Keiner wubte wie. Der Bombenhagel hat gemordet się: Zwolfhundert Kinder, Greise, Mutter, Madchen. Noch immer klagen się die Morder an: Ein Kriegsverbrechen unter andern vielen. Wer will die Schuld daran herhunter spielen? Moderner Krieg – nur noch Vernichtungs – Wahn! Solch Schicksal traf in Spanien Guernica. Picasso malte dalmals, was geschehen. Wer kann des Krieges Irrsinn heut verstehen? War denn kein Maler oder Dichter da, Der das Verderben hier in Wieluń sah? Die Spuren durfen nie im Sand verwehen!

  20. Oto moja wersja tłumaczenia: Ku pamięci Wieluń 1 września 1939 Zniszczenie nawiedziło małe miasteczko pierwszego dnia wojny. Nikt nie wiedział jak zamordował ich grad bomb: 1200 dzieci, starców, matek, dziewcząt... Ciągle oskarżają oni morderców winnych: Zbrodnia wojenna wśród wielu innych Kto za to winę ponieść zechce? Obłęd zniszczenia czy wojny nowoczesne? Taki los spotkał w Hiszpanii Guernikę Picasso namalował wówczas, co się wydarzyło. Kto może dziś zrozumieć obłęd wojny? Czyż nie było malarza czy poety, Który widział zniszczenie tutaj w Wieluniu? Śladom nie wolno nigdy przeminąc z wiatrem!

  21. Zaakcentewałam bardzo mocno ostatnie słowa wiersza “Śladom nie wolno nigdy przeminąć z wiatrem!“, mówiąc, że studenci mają przekazać wiedzę o tragedii miasta przyszłym pokoleniom. Następnie z pomocą 90 ilustracji “urządzilismy spacer po zniszczonym Wieluniu“. Na twarzach słuchaczy widziałam powagę, skupienie i to jak czasami z trudem porównywali wygląd tamtych ulic z dzisiejszymi. Czytaliśmy i tłumaczyliśmy najważniejsze fragmenty ksiązki Tadeusza Olejnika “Wieluń-das polnische Guernica“ Dzięki przeprowadzonym przeze mnie zajęciom mogliśmy wspólnie ze studentami wzbogacić naszą wiedzę historyczną, doskonalić umiejętności tłumaczenia tekstu publicystycznego i poetyckigo oraz uzmysłowić sobie ważną prawdę, że Wieluń powinien być symbolem dla naszego narodu i dla narodów całej Europy! Pragniemy z całego serca, by nigdy już nikogo w żadnym miejscu na ziemi nie zbudził o świcie ryk syren wyjących na alarm, huk wysrzałów, wybuchających bomb i łuny pożarów.

  22. Dla wielunian, Polaków, pamiętna godzina 4:40 pierwszego września 1939 roku na zawsze pozostanie początkiem wielkiej tragedii. To u nas rozpętało się prawdziwe piekło-najstraszniejsza z wojen w dziejach ludzkości. Niech ta godzina na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako chwila, która zmieniła historięcałego świata.

More Related