150 likes | 250 Views
25 Dni 870 Kilometrów ∞ - il ość wrażeń 10 - tki poznanych ludzi. META. Przedsięwzięcie, wydawałoby się, nie do zrealizowania w przyjętych przeze mnie założeniach, udało się nam wspólnie zrealizować i osiągnąć na dodatek niewielki sukces. JA JERZOWIEC I RZEKA. START.
E N D
25 Dni 870 Kilometrów ∞- ilość wrażeń 10 - tki poznanych ludzi META Przedsięwzięcie, wydawałoby się, nie do zrealizowania w przyjętych przeze mnie założeniach, udało się nam wspólnie zrealizować i osiągnąć na dodatek niewielki sukces. JA JERZOWIEC I RZEKA START
Miałem dawne, niezałatwione porachunki z Wisłą. Znamy się już kilkadziesiąt lat. Dostałem od Niej dobrą, żeglarską i życiową szkołę. Przez kilkanaście naszych spotkań poznałem ją dość dobrze. Wiedziałem, że potrafi być nieprzewidywalna, kapryśna i groźna. Przeważnie jednak bywa spokojna, miła, piękna, przyjazna; dlatego pociągająca i pożądana. Wisła środkowa. Kurs na wyspę przy sprzyjającym wietrze
Na przystani w Mogile, podczas przygotowań do spływu S/Y Jerzowiec, łódka klasy optimist, raczej zabawka do pływania dla dzieci, a nie poważny jacht turystyczny. Tylko że ja wyznaję zasadę „małe jest piękne i pożyteczne” . Wiedziałem, że nie zawiedzie. Poznaliśmy się doskonale, dotknąłem i dopieściłem każdy jego kawałek gdy naprawiałem go i łatałem.
Ja, starszy, stateczny pan z brzuszkiem. Tylko czy na pewno stateczny? Sam pomysł tej eskapady nie miał nic wspólnego z powagą i statecznością.
Wpływamy do śluzy we Włocławku A jednak się udało. Wprawdzie z różnych powodów , w trakcie płynięcia musiałem zmienić reguły całej zabawy, ale w sumie wyszło to nam wszystkim na dobre. Z dwóch tygodni zrobiły się ponad trzy.
Schody na Płocką skarpę Nie udało się płynąć bez kontaktu z ludźmi. Musiałem zawijać do portów i przystani, zwiedzać nadbrzeżne miejscowości. Tylko nikt tego nie żałuje.
Dobiłem do portu w Gdańsku zmęczony fizycznie, jednak w świetnej formie, twierdzę że w znakomitej. Przeżyłem wspaniałą, pouczającą i budującą przygodę. Nabrzeża Gdańskiego portu
Chwila spokojnej, bezpiecznej żeglugi Przez pierwsze dni poznawaliśmy swoje nawyki, przyzwyczajenia i narowy.
Płytko, bardzo płytko, jeszcze płycej, stoimy Rzeka od samego początku pokazała co potrafi. Poczęstowała nas, mnie i Jerzowca większością swoich sztuczek. Były przemiały, przykosy, ostrogi, kamienie, drewniane kłody, prąd i piaszczyste łachy.
Z Jeżowcem także nie od razu wszystko szło gładko. Uczyłem się go kilka dni, ostrożnie, powoli, cierpliwie. Jest narowisty, uparty, potrzebuje ciągłej kontroli i uwagi. Przed nami Bydgoszcz-Fordon
Oboje, rzeka i łódka absorbowali mnie przez cały czas i bez wytchnienia. Mimo to stworzyliśmy zgrany i dobrze funkcjonujący zespół. Z każdym dniem, z każdym przepłyniętym kilometrem było coraz lepiej i sprawniej. Rzeka powoli łagodniała i robiła się uległa. Jerzowiec coraz rzadziej pokazywał swoje fochy i narowy. Jednak czasem oboje tęgo dawali mi w kość. Grudziądz za nami
Jerzowiec – na czas wyprawy nieodłączny towarzysz i jedyny załogant - każdą chwile mojej nieuwagi wykorzystywał do zaspokojenia swoich upodobań. Na szerokiej, wolnej przestrzeni zawsze znalazł przeszkodę na którą koniecznie chciał wpłynąć.
Kilka razy w ostatniej chwili udało mi się zapobiec katastrofie wejścia na ostre kamienie ostrogi. Wymagał ode mnie ciągłego skupienia, uwagi i koncentracji.
Rzeka – jak żywa, rozumna istota – tak ją odbieram i traktuję. lekko nie będzie, od razu za śluzą Przewóz pokazała co potrafi. Przez pierwsze kilka dni walczyliśmy ze sobą, układali się, kłócili.
Doszliśmy do jakiego takiego porozumienia i komitywy. Mimo to od czasu do czasu pokazywała na co ją stać i co potrafi. Przez większość czasu jednak była miła, przyjazna, piękna i układna. Z upływem czasu i przestrzeni , była jak dojrzewająca kochanka, im starsza tym bardziej pociągająca i pożądana.