270 likes | 399 Views
Warsztaty skutecznego pisania tekstów 5. Prof. dr hab. Marek Świdziński Zakład Językoznawstwa Komputerowego Instytut Języka Polskiego UW e-mail: m .r.sw idz inski @uw.edu.pl Konsultacje: wtorek 15.30-16.30, pok. 1 http://www.mswidz.republika.pl. Co mamy?.
E N D
Warsztaty skutecznego pisania tekstów5. Prof. dr hab. Marek Świdziński Zakład Językoznawstwa Komputerowego Instytut Języka Polskiego UW e-mail: m.r.swidzinski@uw.edu.pl Konsultacje: wtorek 15.30-16.30, pok. 1 http://www.mswidz.republika.pl
Co mamy? • Karolina Wypyska: a. dialog tortowy, b. szpital – dialog, c.pastisz serialu paradokumentalnego, d. opowiadanie szpitalne. • Anna Prochenka: a. opowiadanie szpitalne, b. pamiętnik młodej pielęgniarki. • Dominika Włodarczyk: tort – kryminał. • Maria Banaszczyk: monolog tortowy. • Weronika Sztorc: opowiadanie tortowe. • Karolina Kuc: dialog więzienny. • Magdalena Łyszyk: a. dialog totrowy, b. poprawiony dialog szpitalny.
Moje kandydaty • Karolina Wypyska: a. dialog tortowy, b. szpital – dialog, c. pastisz serialu paradokumentalnego, d. opowiadanie szpitalne. • Anna Prochenka: a. opowiadanie szpitalne, b. pamiętnik młodej pielęgniarki. • Dominika Włodarczyk: tort – kryminał. • Maria Banaszczyk: monolog tortowy. • Weronika Sztorc: opowiadanie tortowe. • Karolina Kuc: dialog więzienny. • Magdalena Łyszyk: a. dialog tortowy, b. poprawiony dialog szpitalny.
Co zadane • Zrobić recenzję tekstu. Którego? • Recenzje będą potem recenzowane. • Zrobić prawdziwe opowiadanie z (1d).
Dialogi tortowe • Maria Banaszczyk: Dialog – monolog tortowy (mówiony) Marzena wiedziała, że Dorotka to jej jedyna szansa. Jeśli teściowie mieli naprawdę zjawić się wcześniej, nie miała zbyt wiele czasu na przygotowanie – jak to ujął Dawid? – czegoś „jak zwykle zajebistego”. Z nim policzy się później. Robić takie niespodzianki i zapraszać ich bez żadnego uzgodnienia z nią. Najgorsze jest to, że już dawno ustawiła sobie wysoką kulinarną poprzeczkę. Nie było mowy o powtórkach. Postanowiła, że mamunia zawsze będzie pozytywnie zaskoczona. Bez szans na te smutne minki w stylu „Heh, no ja wiedziałam, ja wiedziałam, że ona nie dla mojego synka…”.
Dialogi tortowe - Dorotka, odbierz – mruczała zestresowana Marzena krążąc po kuchni z telefonem przy uchu. - Co tam, kochanie? Dzizas, nie uwierzysz, nie zaspałam! Lecę teraz, szpilki nawet założyłam… W tle lekko zasapanego głosu przyjaciółki słychać było odgłosy budzącego się do życia miasta. - Dorotka, ja wiem, że masz dziś stresujący dzień i nie chcę ci głowy zawracać, ale jeśli mi nie pomożesz…- Marzena zacisnęła oczy i czekała na wybuch po drugiej stronie słuchawki. - Ja nie mam stresującego dnia, mają go te bubki z działu kadr! Ha, ha, całą noc to sobie powtarzałam… Heh… Tylko, kurde, ja nadal nie wiem, czy to na pewno na 10…
Dialogi tortowe - Na pewno, kochana. Powiedz mi, jak zrobić ten twój boski tort orzechowy i się wyłączam. Teściowa przyjeżdża. Więcej ci potem opowiem – wyrzuciła z siebie Marzena. - Tort? Teraz mam ci recytować? O nie, to mój tramwaj, jak to odjeżdża? Dżizas, co to ma być! Ekhm… yyy… Dobra, pójdę se pieszo, mam czas… Yyy... Zaraz, orzechowy? Laska, to proste. Tylko nie będę powtarzać, pisz… Aaa! A nie, wszystko ok, myślałam, że się wywalę. A jednak stabilne te szpile, popatrz! No dobra, robisz ogólnie trzy blaty ciasta. I na każdy cztery jajca, niecała szklanka cukra, garść orzechów… yyyy, co tam jeszcze… a, łyżka bułki tartej i łyżka kawy mielonej,
Dialogi tortowe proszek do pieczenia, to tam wiesz, i sok z cytryny. Hyyyy... I tera ta, żółtka ucierasz z cukrem na biało, dodajesz orzechy, bułkę, yyy… kawę, cytrę i proszek. Mieszasz to. Potem dodajesz ubite białka. Wsjo na tortownicę, tylko ją błagam cię, Marzena, nasmaruj ją i obsyp bułką! No tak, bo kurde, jak wciskasz, żeby było zielone, to oczywiście nie po to, żeby się kurwa zapaliło! Dżizas, sorry… yyy, pieczesz do pół godziny. Tortownicę masz tę co zawsze? Jest spoko. No i kremik jest banalny. Zaraz, czy ja… Tak, trzy jaja z jakąś połową szklanki cukru i kakaem, dwie łyżki tego, ubijasz na parze. Studzisz. Heh, jak tak będę gnała, to będę przed czasem! Ale że ja mam taką jasność umysłu, Marzenka, nie? No normalnie, żeby mi do
Dialogi tortowe rozmowy tak zostało… Ten krem, to potem ucierasz dwie kostki masła i dodajesz powoli te jajka. Na koniec lejesz kieliszek spirytusu. Daj dwa, może Ci szybciej teściowa uśnie, hi, hi, hi. Nie no, żartuję. O Boże, gdzie ja mam skręcić? Dobra, chyba dojdę. Aaaale będą mnie chyba znosić z tego piątego piętra, oby mieli windę... No, jak tam, załapałaś wszystko? Chyba niczego nie zapomniałam… Marzena spoglądała na popisaną kartkę, z której teraz próbowała wyczytać przepis na boski tort Dorotki. Miała nadzieję, że w razie problemów pomoże jej własne doświadczenie w pieczeniu słodkości.
Dialogi tortowe - Tak, raczej wszystko ogarnęłam… Prostsze niż myślałam, kochanie… - No pewnie! Takiej gospodyni to wstyd coś dyktować! Yyyy, ja chyba trafiłam! Już prawie, Dżizas! Słuchaj, jak nie wyjdzie, to trudno. Heh. Dobra, muszę się ogarnąć przed wejściem. Mają pięknie przeszklone wielkie szyby, będzie łatwiej…. - Na pewno sobie poradzisz, powodzenia! I dziękuję, kocham cię bardzo bardzo! - Spoko, spoko. Hehhh…. jak ci nie wyjdzie, bo ten krem nie zawsze mi wychodzi smaczny, to się nie przejmuj. Podaj ciastka z Lidla, to mamusię zaskoczysz.
Dialogi tortowe • Weronika Sztorc: Opowiadanie tortowe - Maaamooooooo oooooo!!! – ten nieludzki wrzask obudziłby truposza. Na szczęście truposza nie było w zasięgu wzroku, a raczej słuchu, więc obudził tylko mamę. - Co, ooooo? – zainteresowała się zaspana mama. - Gdzie jest karma dla rybeeeeeek?! – ryczał dalej Dyzio. - Na pewno nie tutaj – poinformowała go troskliwa rodzicielka, niechętnie wygrzebując się spod ulubionego kocyka-przytulaka. – Chyba że znów bardzo dobrze ją schowałeś – dodała z przekąsem.
Dialogi tortowe - Dobra, to nie jest śmieszne – nadął się Dyzio – zostawiłem wczoraj cały słoik w kuchni, a teraz nie ma. Kazałaś mi się nimi opiekować, to się chyba opiekuję, nie? Faktycznie, już od ponad miesiąca Dyzio karmił swoje rybki (o wdzięcznych imionach Sapir i Whorf) z wielkim namaszczeniem. Bogu ducha winne stworzonka pojawiły się w domu Chomskych w roli prezentu-testu: jeśli Dyziowi uda się utrzymać je przy życiu przez sześć miesięcy, na kolejne urodziny dostanie węża – wymarzonego boa dusiciela. Miał już nawet dla niego odpowiednio majestatyczne imię: Jan Niecisław Baudouin de Courtenay. Dlatego przerażenie i rozpacz
Dialogi tortowe były jak najbardziej uzasadnioną reakcją na tajemnicze zniknięcie całego słoika rybiej karmy. - Mama, ale to co ty ostatnio robiłaś w tej kuchni? Może schowałaś gdzieś? Przypadkiem? Kurcze no, nie wywaliłaś mi za okno tego? Ty czasem takie dziwne rzeczy wywalasz, jak masz zły dzień. Albo nie przestawiałaś? Weź sobie przypomnij. - Wyrzucał z siebie ogarnięty potężną już paniką chłopczyk. – Ja w tym domu zwariuję – zadeklarował dodatkowo. – Eeeeeeej, dobra, dobra, a może stłukłaś moją karmę?! Znaczy słoik, stłukłaś mi słoik?! Ej no mogłaś mi powiedzieć po prostu chyba?!
Dialogi tortowe Dopiero po tym potoku pytań Dyzio spojrzał na mamę, która od dobrych kilku minut stała oparta o framugę drzwi kuchennych, bawiła się klamką i najwyraźniej intensywnie o czymś myślała, bo zupełnie, ale to zupełnie nie sprawiała wrażenia kogoś, kto zamierza udzielić choć jednej sensownej odpowiedzi. - … ej?! – dorzucił więc ponaglająco. - Coś tam w tej kuchni robiłam – przyznała mama z pewną dozą pokory. – Tylko żadnej karmy dla rybek nie używałam, wiesz. - … nie?! – upewnił się Dyzio.
Dialogi tortowe - Nie? Chyba? Słuchaj, ja brałam jajka z lodówki, w ogóle jeszcze jak się zdenerwowałam, bo kot mi przebiegł tuż pod nogami i pamiętam, że jedno stłukłam, a on mi w to wlazł i rozniósł po całej kuchni, a potem sprzątałam, tak tak, i musiałam to czwarte jajko dobierać nowe z lodówki. Dyzio tylko na to czekał. To była już jakaś wskazówka! Bez zastanowienia rzucił się w stronę lodówki, żeby sprawdzić, czy roztargniona mama, majstrując coś w kuchni jeszcze przed pierwszą poranną kawą, nie zostawiła tam do schłodzenia słoika z karmą. Niestety – fałszywy trop. Tylko prawie puste wytłoczki na jajka upchnięte na wierzch miski z wczorajszą sałatką. Cała mama.
Dialogi tortowe - Dobra, mów mi szybko, co tam jeszcze brałaś – zażądał rzeczowo, siląc się na spokój. - No jak, normalnie jak do ciasta, co ja brałam, no słuchaj, cukru trochę, tak na niecałe pół szklanki... – Dyzio rzucił się tym razem w stronę cukiernicy. Znów pudło – w środku tylko cukier, jak Pan Bóg przykazał, o żadnej przypadkowej podmianie nie było mowy. W akcie desperacji zanurzył nawet palec w białym proszku i spróbował trochę. Słodkie. Cukier jak nic. Zupełnie nie w guście Sapira i Whorfa. – Bo ucierałam go z żółtkami, tak wiesz, jak na kogel-mogel.
Dialogi tortowe Pierwszy raz w życiu Dyzio nawet przez chwilę nie rozmarzył się na dźwięk nazwy tego niebiańskiego rarytasu. Wspinał się właśnie na wyżyny cierpliwości i opanowania. Ponowił pytanie o dalsze składniki ciasta. - Potem tam kawę mieloną dodawałam, dosłownie tak na łyżeczkę, i ona tu dalej stoi, o, więc możesz zajrzeć, że tam nie ma żadnej kawy, pfuuu, karmy nie ma, kawa jest właśnie, a, i jeszcze sok z cytryny, ale potem skórkę wyrzuciłam do kosza. Dyziowi ziemia usunęła się spod nóg. Przecież właśnie dziś rano jego starsza siostra podstępnie wysłała go ze śmieciami na dół, mamiąc obietnicą odrobienia za niego trygonometrii (jak zwykle tylko blefowała, bo nie chciało jej się przerywać serii porannych zabiegów upiększających).
Dialogi tortowe - Bułka tarta! Łyżka. O, ooo, weź tam zobacz, czy nie schowałam do szafki pod stołem razem z bułką tartą! Tam może jesss… - Nie jesssss – odparował nieźle już zirytowany Dyzio. - No i po co te nerwy? Mieszałam to jeszcze z proszkiem do pieczenia, ale to była końcówka opakowania, ledwo z pół łyżeczki, i papierek wyrzuciłam do kosza razem z cytryną. Nie, serio, chyba nie myślisz, że bym wyrzuciła cały słoik karmy i nawet bym nie zauważyła. No? - No właśnie nie wiem – niecierpliwił się nerwowy właściciel rybek. – Po tobie to się można wszystkiego…
Dialogi tortowe - O rety, ale ja jestem geniusz, przecież tam jeszcze orzechy dodałam, zanim wymieszałam z pianą z białek! Tam w szafce po prawej, koło okna, weź zobacz, bo tam orzechy zawsze, i też trzymam w słoiku, to sobie możesz sprawdzić, czy nie wsadziłam twojej karmy razem z nimi. - Jest słoik, ale tylko jeden, no to przewalone – jęknął zrezygnowany Dyzio. Wiedział, że dziś jest święto państwowe, a jutro – niedziela. W ich małym miasteczku żaden sklep zoologiczny nie będzie czynny, a rodzicom na pewno nie będzie się chciało jechać trzydzieści kilometrów do supermarketu w Radomiu. – Cudownie – skonstatował lakonicznie. – No to miałem kurde węża.
Dialogi tortowe - Czekaj – mama zamarła, a chłopczyk spojrzał na nią z iskierką nadziei. – Orzechy się przecież skończyły tydzień temu, bo zużyłam na krem do tortu na Judytki urodziny. - Aaaa co mnie toooo – z krtani Dyzia, a właściwie z samego dna jego serca, wydobył się rozdzierający jęk zawodu – co mnie jakieś orzechy, co ich nie ma… - No właśnie nie ma!!! – krzyknęła mama, nagle czymś przerażona. – To co właśnie siedzi w piekarniku, jak nie tort orzechowy dla babci?!
Dialogi tortowe - No co? – zainteresował się Dyzio, który ni w ząb nie znał się na cukiernictwie, ale za to na dziwacznych przygodach mamy z gotowaniem i prowadzeniem domu w ogóle – znal się znakomicie. - Słuchaj, babcia to już chyba tego ciasta nie będzie chciała. Ale Sapira i Whorfa możesz poczęstować – cudem wykrztusiła mama, zanim zrezygnowała z beznadziejnych prób prowadzenia dalszej rozmowy i razem z Dyziem wybuchła śmiechem.
Dialogi tortowe • Karolina Kuc: Dialog więzienny 6:00 rano. Zbiórka na głównym dziedzińcu. Więzienie dla kobiet. Kobiety w pasiakach ustawione są w szeregach, oczekują na apel. Kierowniczka nawołuje do odliczania, później dzieli na grupy i przydziela zadania z programu resocjalizacyjnego. Grupa złożona z młodych mam, które niedawno rodziły w więzieniu, będzie uczyła się piec. Przechodzą do specjalnie wydzielonego pomieszczenia. Oczekując na przydzielenie przepisu przez prowadzącą zajęcia, znajome z bloku A taką ucięły sobie pogawędkę.
Dialogi tortowe • W. 1: Kobity, tylko się popapramy. Se wymyślili. Myślą, że nas tym zbawią. • W. 2: Zamknij japę. Byłabyś raz nie narzekała. Ty byś odsiadkę całą przesiedziała na pryczy. • W. 3: Więcej entuzjazmu, koleżanko! Nie będziesz mi się naprzykrzać. Łapska w ruch, bez gadania. • Podchodzi prowadząca. Pani Krystyna poprosiła o wyciągnięcie z jej rąk jednej karteluszki. • W. 3: Ożesz, w mordę. Tort orzechowy! Piekła z Was która kiedy tort?!
Dialogi tortowe • W. 2: Taa, dla mężulka co roku na urodziny, ale ostatni mu nie smakował, to go pchnęłam nożem tym samym, którym rozsmarowywałam masę z powideł. • W. 1: Łee, to się lepiej nawet nie zabierajmy, bo za bardzo identyfikujesz ze swoimi wypiekami. • W. 2: Młoda, Ty to nie chwytasz, kiedy się sypnie żartem. Jestem z bloku A, tak jak i ty, nikogo nie ciachnęłam. • W. 3: Gawędziary, mamy wyznaczony czas. Nie opitalać się, czytać, co tu napisane.
Dialogi tortowe • W. 1.: Jakiś podział pracy by się przydał. Dajno tu bliżej te składniki. 4 duże jajka. Odmierz 1/3 szklanki cukru. Do tego mamy 10 dag mielonych orzechów włoskich. No i łyżka bułki tartej, płaska łyżeczka kawy mielonej, pół łyżeczki proszku do pieczenia i łyżeczka soku z cytryny. Nadążyłaś? • Więźniarka (W.1) przejęła stery. Dwie pozostałe wlepiają w nią ślepia. Przechodzą do wykonania. • W. 1: No ucieraj te żółtka z cukrem. Co się tak gramolisz? Jajka rozbijaj! Tylko żeby do tej michy nie powpadały skorupki.
Dialogi tortowe • W.3: Tak jest, szefuńcio! Się zrobiło na biało. Co tu teraz dodać? Orzechy, bułkę tartą, kawę, sok, proszek do pieczenia. I co to za wielka filozofia? • W. 2: Ty wylałaś te białka? Głupia. Nie przeczytałaś, że trzeba je ubić na sztywno i potem dodać do ciasta? Dawaj mikser. Jakie marnotrawstwo! • W. 3: Czepialska, było nadzorować lepiej. To se miksuj sama. Nasmarować trzeba jeszcze tortownicę i posypać bułką tartą. • W. 1: Ha! A ja najważniejsze robię – kremik czekoladowy! Mam nadzieję, że dadzą nam zjeść to, co upieczemy.
Dialogi tortowe • W. 3: Ty się tak nie przykładaj. Oblizać się tylko możesz. Na pewno dadzą służbie więziennej, a nas zaciągną do zmywania. • W. 1: Do kremiku jeszcze spirytusik. Coś mi tu nie pasuje? Komu kurde przyjęcie wyrządzamy? My nie możemy nic łykać w pudle. • W. 2: Takimi ilościami się nie upijesz. Jak nam nie dadzą tego naszego tortu do zjedzenia, to ja już im tu imprezę wyrządzę na całego! • W. 3: Dobra. Ciekawe co z tego wyrośnie? Wsadzamy do piekarnika. 30 minut w 175 stopniach.