110 likes | 239 Views
NORY PODBIJAJĄ LEUVEN. ODCINEK 1. Hello!!! Miało być po angielsku (nie żebyśmy nie umiały) ale tak w trosce o waszą samoocenę piszemy w narodowym języku.
E N D
NORY PODBIJAJĄ LEUVEN ODCINEK 1
Hello!!! Miało być po angielsku (nie żebyśmy nie umiały) ale tak w trosce o waszą samoocenę piszemy w narodowym języku. Przygotujcie się dobrze bo to nie ostatni nasz mailik dla Was :) więc życzymy wytrwałości w czytaniu o naszych podbojach. Dla najwytrwalszych nagroda w ostatnim odcinku.
Po pierwsze nasze bagaże, które ważyły o 86 zł za dużo ( dobrze że nas nie ważyli - bo by było krucho :)). Po drugie Hania miały dość specyficzny bagaż podręczny wielkości .... (pomińmy to milczeniem - w każdym bądź razie wiele osób ją zapamiętało, a przy odprawie bagażowej pracownica lotniska dała się wkręcić że zawartość to prawie samo powietrze )
Nasz różowo-landrynkowy samolot odznaczał się doskonale na tle błękitnych przestworzy( ale dla niektórych z Was to nie nowość) dlatego wszystkie samoloty omijały nas szerokim łukiem i wylądowałyśmy szczęśliwie. Przy wysiadaniu z samolotu poczułyśmy się jak w reklamie Taftu - Bruksela - porywisty wiatr ( ach te dzieci reklamy ) Nie żebyśmy były burżuje albo bogate z domu ale do Housing Service podjechałyśmy Mercem z przystojnym szoferem ( za jedyne 7.30 €)
Wtedy zaczęły się schody.... A największym naszym utrapieniem były torby ważące po 30 kg :(, które musiałyśmy taszczyć ze sobą po całym Leuven. Telefony do pani która na wszystkie pytania w 3 językach odpowiadała krótko : jah W gorączce poszukiwań dotarłyśmy do wielu ciekawych miejsc. Przeżyłyśmy niezapomniane chwile... co na pewno będzie dobrym doświadczeniem w przyszłości ( slumsy nas nie ruszą...) Podbiłyśmy serca Azjatów :) ( tzn. Aga i Justa, bo Hania w tym czasie jak rasowy owczarek niemiecki pilnowała naszego dobytku na przystanku w centrum miasta- 1,5 godz.)
Gdy już zapadał zmrok zmęczone Norki znalazły dość ekskluzywną norę ( to nie był dworzec główny w Leuven) ale Hostel dla studentów z pysznym śniadankiem (szkoda że to wypadło w środę Popielcową )
W rezultacie znalazłyśmy miły, cichy i nie aż tak drogi jak pozostałe i niezbyt ekstrawagancki prawie jak "Pogodna jesień" domek. Szefem chaty jest oma, która mówi w 3 językach jednocześnie także każdy ma z tego coś dla siebie :) Pokoje umeblowane są dość skromnie w stylu początku XX wieku ( i to wcale nie jest muzeum )
Mamy bardzo atrakcyjne kąciki do toalety porannej. Ewenementem jest umywalka Hani wyposażona dodatkowo w gniazdko internetowe ( lewy dolny róg) Łazienka no cóż pewnie pamięta niejedna wojnę .... ale do dzisiaj pozostała otwarta na świat :)
Nasi współspacze to przystojny macaroni Italiano ( a jego ulubionym stwierdzeniem jest difficulty :)) Drugi to inteligentny ( bo nosi okulary i lepiej nie wspominać o jego urodzie ) chłopczyk made in China :)
Aga tradycyjnie chce zezłomować swojego lapiego, bo nie kusi się o zidentyfikowanie sieci lokalnej (ogólnie potrzebuje terapii- tym razem komputer ). Dlatego Aga jeszcze przez jakiś czas będzie niedostępna on-line.
To już koniec naszych wyznań przed północą.... cdn... Ściskamy buziaczki